czwartek, 21 grudnia 2017

Przez rok bez zasięgu!

Książkę Zabrałam brata dookoła świata ” spakowałam w podróż z Pomorza do Krakowa – w obie strony to prawie 16 godzin w pociągu. Niestety zabrakło mi…lektury! Tak mnie wciągnęła, że przeczytałam ją szybciej niż się spodziewałam.

Rodzina Łopacińskich opisuje w niej kawałek swojej podróży dookoła świata – ta część (druga) to przygody w Ameryce Południowej (Peru, Boliwia, Argentyna, Urugwaj, Brazylia). Czy można wybrać się z dwójką dzieci w roczną podróż? Autorzy udowadniają, że można! Bez telefonu, komputera, ale wspólnie i rodzinnie.

Momentami się uśmiechałam, innym razem czytałam z otwartymi ze zdumienia ustami. Jak tak można ciągnąć za sobą dzieci pod most? Czy sama bym się na to odważyła? Czy porzuciłabym pracę na rzecz przygody życia? Czy zdecydowałabym się jechać wiedząc, że wiele nocy spędzę na dworcach, pod mostem, w namiocie….? Nie. Ja bym się nie zdecydowała. Dziś nie potrafię wyjść ze swojej strefy komfortu i porzucić ciepłych kapci kosztem przygody. Tym bardziej podziwiam rodzinę Łopacińskich.

„Na mnie nie liczcie, to jakieś wariactwo. Jak możecie chcieć łapać stopa w Patagonii? Prędzej nas zdmuchnie ten wiatr, niż ktoś się zatrzyma w tę pogodę” – dodała mama z wielkim pokładem „pozytywnej” energii. Str. 157

Książka wciąga, śmieszy, bulwersuje. Pokazuje wartości, które są niewidoczne w codziennym życiu. Zdjęcia zapierają dech w piersiach i budzą zachwyt i…lekkie uczucie zazdrości.

Kilka historii uderzyło mnie niezwykle mocno. Opowieści o sierotach w ośrodkach salezjańskich czy o życiu w dzielnicach biedy (brazylijskie fawele). Były też fragmenty mocno obrazujące to, jak nasze życie i postrzeganie różni się czasem od życia w innych miejscach na ziemi.
Zauroczony chyba tą odmiennością tata postanowił spróbować shakea z żaby. Ale nie takiej po francusku, pieczonej jak kurczak, tylko surowej. Tak, zupełnie surowej. (str.59).
Chcesz wiedzieć jak się to skończyło? Zapraszam do lektury!
Dowiesz się też m.in. jak wygląda przedinkaski cmentarz czy zjazd Drogą Śmierci (na rowerze!).
Publikacja wydana jest w pięknej formie – okładka ze skrzydełkami, wewnątrz której znajdują się mapy z trasą podróży. Piękne ilustracje, ładny śliski papier – to wszystko sprawia, że książkę czyta się bardzo przyjemnie. Napisana jest z czterech różnych perspektyw – każdy z bohaterów podróży pisze o swoich odczuciach, co jest dużą zaletą – poznajemy perspektywę dziecka (najmłodsza Lusia ma 12 lat) i rodzica. Troski, fochy, radości, inne spojrzenie na tę samą sytuację. Wszystko spójne i tworzące jedną całość.

Ta opowieść jest dowodem na to, że można spełniać swoje marzenia. Bohaterowie opisują jak pokonywali samych siebie (choćby wchodząc na kolejne górskie szczyty i to z rozwolnieniem!), trudności w trasie i tęsknotę. Pokazują, że można żyć bez technicznych nowinek, ale ze sobą – dostrzegając ludzi, zwierzęta i przyrodę. Są przykładem na to, że to czego człowiekowi brakuje nie znajduję się w sprzęcie elektronicznym, ale w sercu, zachwycając się tym, czego na co dzień nie widzimy.

Polecam tę lekturę nie tylko miłośnikom dalekich podróży, ale każdemu kto chciałby poczuć jak może rozwijać się rodzina i relacje z drugim człowiekiem.

Dziękuję Wydawnictwu Bernardinum za tę niesamowitą opowieść!

Tytuł: „Zabrałam brata dookoła świata
Autorzy: Lusia oraz Wojtek, Eliza i Wojciech Łopaciński
Wydawnictwo:
Bernardinum wraz z Inicjatywą Ewangelizacyjną „Wejdźmy na szczyt”
L
iczba stron: 256
Cena: 39,90 zł


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co czujesz...