wtorek, 24 kwietnia 2018

Zwiastunka miłości

Św. Maria Magdalena. Zwiastunka miłości eucharystycznej to nieszablonowa opowieść o wielkiej Apostołce. Publikacja, która mnie zaskoczyła i pokazała jak pisać o świętych, by do nich nie zniechęcać…



Ks. Sean Davidson stworzył fabułę zgodną z nauczaniem Kościoła i Pismem Świętym, a jednocześnie bardzo wciągająca, bliską ludzkiemu sercu.

Gdy czytam opowieści o świętych, miewam problemy z przyswojeniem języka używanego przez autorów. Osobie, która nie jest ani teologiem, ani nie pracuje w żaden sposób naukowo, ciężko przychodzi czytanie traktatów i opisów zawierających skomplikowaną terminologię. Czytając Św. Marię Magdalenę miałam wrażenie, że autor opisuje bardziej kogoś kogo zna, niż abstrakcyjną postać, o której gdzieś kiedyś słyszał.

Autor nie mówi językiem łatwym. Opowiada jednak w taki sposób, że pobudza serce do dalszej lektury – moje serce niejednokrotnie poruszał bardzo mocno. Jego dobór słów i sposób narracji sprawiają, że lektura jest przyjemnością, a nie drogą przez literacką mękę.


Choć początek książki wcale tego nie zapowiadał… Czytając rozdział „Jedna kobieta czy trzy?” zastanawiałam się czy cała książka będzie tak głęboką analizą biblijną. Okazało się jednak, że było to tylko pewne wprowadzenie w dalsze, bardziej duchowe rozważania.

Kolejnych sześć rozdziałów mocno mnie zaskoczyło – bardzo pozytywnie. Nie do końca nazwałabym to medytacją. Czułam się raczej poprowadzona za rękę przez wydarzenia z życia świętej i Jezusa – w chronologicznym porządku, od czasu, gdy się spotkali, do zmartwychwstania Jezusa. Rozważania bardzo proste, ale głębokie. Mówiące o głównej bohaterce, ale również o współczesnym traktowaniu Jezusa i Najświętszego Sakramentu – wszystko połączone w sposób nienachalny i po mistrzowsku spójny.

Kilka fragmentów dotknęło mnie na tyle mocno, że odkładałam lekturę i „chodziłam” z tekstem resztę dnia.
Od momentu, w którym ujrzała oblicze tego świętego człowieka, całą sobą rozumiała, że Bóg, o którym ów nauczyciel mówił, jest Dobrocią. Zawsze przeczuwała, że Stwórca jest surowym Sędzią, do którego nie odważyłaby się zbliżyć, teraz jednak pojęła sens słów psalmu, który słyszała tyle razy w młodości i który zawsze był dla niej zagadkowy: „Pan jest łagodny i miłosierny, nieskory do gniewu i bardzo łaskawy, Pan jest dobry dla wszystkich” (Ps 145, 8-9). Teraz prawda tych słów stała się dla niej jasna jak światło słonecznego dnia. Str. 68
Nie jest to jednak tylko opowieść o relacji Jezusa z Marią Magdaleną. Autor, opierając się na opisach biblijnych, przedstawia różne sytuacje, które były Ich udziałem. Pokazuje jak wielkie przebaczenie i uwolnienie płynie ze szczerego spotkania z Chrystusem. Daje przykłady tego jak święta bardzo kochała Mistrza i pomimo ludzkiego sprzeciwu np. namaściła Go publicznie.
Nie są to suche opisy czy psychologiczne analizy zachowań świętej. Nazwałabym to raczej wejrzenie w jej kobiece, poranione serce, które dostrzegło to, czego nie widzieli w Jezusie inni.
Warto, żebyśmy sami zadali sobie to pytanie: ile spośród 1440 minut w ciągu dnia poświęcam na myślenie o Jezusie, a jak wiele czasu spędzam na myśleniu o ulotnych, doczesnych sprawach materialnych? Str.123
To jedna z tych publikacji, które zostają we mnie jeszcze długi czas po zakończeniu lektury. Bardzo dziękuję za nią Wydawnictwu PROMIC!
Tytuł Św. Maria Magdalena. Zwiastunka miłości eucharystycznej
Autor Ks. Sean Davidson
Wydawnictwo PROMIC
Liczba stron 248
Cena 25,90 zł

Kwiaty Boga

Kolejna wartościowa lektura od Wydawnictwa Dreams za mną… Tym razem to nie powieść, ani duchowość.

Kwiaty Boga to opowieści kilkunastu kobiet, którym życie nie ułożyło się tak, jak marzyły. Puszczalskie? Nieodpowiedzialne? A może zagubione, poranione? Bohaterki, których historia zaczyna się odmieniać w łódzkim Domu Samotnej Matki. Wiele kobiet, wiele spojrzeń, sporo ran i bólu. I miłość, którą znalazły tam, gdzie się jej nie spodziewały.


Każda historia jest inna. Wiele z nich łączą rany i zaniedbania z dzieciństwa, molestowanie. Często odnosiłam wrażenie, że wiele z tych historii łączy wspólny mianownik – poszukiwanie miłości.
Bohaterki znajdywały tę miłość, lecz nie tam gdzie marzyły… Kolejne zawody miłosne i kolejne ciąże. Różne miałam odczucia czytając ich historie. Czasem irytowałam się, myśląc – niech ona się ogarnie! Potem przychodziła jednak refleksja: a co jeśli nie potrafi?

Słyszałam już wiele podobnych historii, gdy podczas studiów odwiedzałam Dom Samotnej Matki w Gdańsku Matemblewie. Dla wielu kobiet było to pierwsze miejsce, w którym otrzymały bezinteresowną pomoc. Wiele z nich otrzymywało tam wsparcie nie tylko fizyczne, mieszkaniowe, bytowe – ale również psychiczne i duchowe.

Podobnie działa DSM w Łodzi – poznajemy ten ośrodek z opowiadań kobiet.

Bardzo szczere wyznania. Wielokrotnie ściskało mnie za serce. Tyle bólu i walki o życie swoje i dzieci! Ostatnia historia, opowiedziana przez siostrę Magdalenę dotknęła mnie szczególnie mocno…
Pod koniec stycznia 2015 roku Karolina bardzo chciała spotkać się z córeczkami. Ona sama na wózku inwalidzkim, dziewczynki biegające i śmiejące się do mamy. Zobaczyła, jak się zmieniły, że są szczęśliwe i kochane, w rodzinie, w której chciała, by były. Wiele razy w czasie choroby starszą córką, Zosią, opiekowała się księgowa domu samotnej matki razem ze swoim mężem. Zabierała ją do siebie – do domu – na weekendy, a później na całe tygodnie. Tamten dzień styczniowy był pożegnaniem Karoliny z córeczkami. Myślę, że wiedziała, że nie musi już walczyć, że może się poddać, odpocząć, bo jej dziewczynki są bezpieczne. Str.141
Wszystkie te opowieści – mocne, trudne, dające do myślenia. Nie jest to lektura do poduszki. Warto jednak po nią sięgnąć i poznać świat oczami tych, które na co dzień doznają więcej ocenienia i odrzucenia niż zrozumienia… To prawdziwe Kwiaty Boga – postarajmy się tak na nie spojrzeć…

Dziękuję Wydawnictwu Dreams za egzemplarz recenzencki!



Tytuł Kwiaty Boga
Autorkami są bohaterki książki, wybór Małgorzata Kotwica
Wydawnictwo Dreams
Liczba stron 144
Cena 19 zł
Zdjęcia są własnością Wydawnictwa

Zmierzch nad jagodowymi polami

Dotarła do mnie niedawno kolejna powieść Wydawnictwa Dreams. Ten, kto czyta moje recenzje wie, że poprzednia („Dopóki biegnę” T. Blackstock) była tak dobra i wciągająca, że nie mogłam się od niej oderwać. Myślałam, że już bardziej wciągająco nie można. Myliłam się! „Zmierzch nad jagodowymi polami” przeczytałam w dwa wieczory (384 str.!) – nie byłam w stanie odłożyć jej na długo…



To trzecia część serii Nad Zataką autorstwa Colleen Coble. Nie trzeba jednak czytać dwóch poprzednich, by wiedzieć o co chodzi – każda z nich tworzy odrębną historię.


Zdjęcie jest własnością Wydawnictwa

Kate to dziewczyna, która wygrała walkę ze śmiertelną chorobą. Krok po kroku poznajemy jej zawiłą historię. Po latach odnalazła siostrę bliźniaczkę, pracuje na polach jagodowych, jednak nie chcą one wydać owoców… Kate nie potrafi ich porzucić – czuje, że musi na nich pozostać, bo tego oczekuje od niej matka przebywająca w więzieniu. Podobnie jak jej wujek, który ją wychowywał – poznajemy go z czasem bliżej. Uciekł z więzienia, zaatakował wiele osób, ale ostatecznie bardzo im pomógł. Jak? Tego nie zdradzę!

W życiu Kate pojawia się Drake z dwiema małymi dziewczynkami. Dla bohaterki jest to okazja – może wynająć mały domek znajdujący się na jej posiadłości. Kim są dziewczynki i co wspólnego ze śmiercią ich rodziców ma Kate?

W powieści pojawia się też stalker podglądający kobiety. Gdy jedna z nich go zauważa, gwałci ją i morduje. Jednym z jego celów jest Kate, która nieświadoma zagrożenia czuje, że obserwuje ją… wujek.

Ale czy to na pewno on? Kto stoi za śmiercią brata i bratowej Draka? Jak dziewczynki poradzą sobie po stracie rodziców? Czy Kate i Drake mają szansę na nawiązanie ze sobą bliższej relacji? Dlaczego bohaterka zostaje nianią dziewczynek?

Milion pytań rodziło się w mojej głowie podczas tej lektury. Mistrzowskie połączenie wielu trudnych historii i ludzkich dramatów. Dogłębna analiza psychologiczna Kate, która czuje się niegodna by być szczęśliwą. Wszystko podane w taki sposób, że czyta się lekko i nie można się oderwać – zwyczajnie chce się więcej i więcej. Im więcej jest pytań, tym bardziej chce się odpowiedzi… Do tego piękne i subtelne odniesienia do Boga – nie narzucają się i nie są na pierwszym planie, ale przemycone są w taki sposób, że budzi to pewną refleksję i daje obraz bohaterów szukających pomocy nie tylko u ludzi.

Zaskakujące było dla mnie to, jak autorka budziła we mnie napięcie. Najpierw jedna śmierć, potem pojawiający się Drake, który szuka dowodów zbrodni. Później wujek – uciekinier oraz stalker – na początku miałam wątpliwości czy to przypadkiem nie jest jedna osoba. Wiele wątków, które są powiązane ze sobą po mistrzowsku.

Colleen Coble to najlepiej sprzedająca się pisarka wg USA Today – po lekturze „Zmierzchu nad jagodowymi polami” wcale mnie to nie dziwi!

Dziękuję Wydawnictwu Dreams za kolejną dawkę niesamowitych emocji!
Tytuł: „Zmierzch nad jagodowymi polami”
Autor: Colleen Coble
Wydawnictwo: Dreams
Premiera: 27. 03. 2018 r.
Liczba stron: 384
Cena: 34,90 zł

Dzikie dziecko z lasu?

Nie recenzowałam jeszcze książki o wydarzeniach historycznych, w dodatku o dziecku – konkretnym, z imieniem, swoją historią i problemami. Normalnie bym się tego nie podjęła, ale po opisie, który przeczytałam na stronie Wydawnictwa Meandry bardzo zapragnęłam poznać Wiktora. Gdy go już poznałam, bardzo chciałabym ci o nim opowiedzieć…



„Dziki chłopiec. Prawdziwe życie dzikusa z Aveyron” to autentyczna opowieść o ostatnim znalezionym w Europie dzikim dziecku. Opowieść przeplatana rysunkami, od których nie mogłam się oderwać.


Na stronie Wydawcy napisano, że takie dzieci odnajdywano wielokrotnie w indyjskich dżunglach – nie było to dla mnie jakimś zaskoczeniem. Jednak to, że Wiktor żył w Europie trochę mnie zadziwiło…

Francja, XVIII wiek. Robotnicy zauważają w lesie dziecko – nagie, pochylone, dzikie. Z czasem udaje im się złapać chłopca, którego prowadzą na dziedziniec miasta – tam staje się atrakcją i wystawiony jest na publiczne wyśmianie. Głuchy? Niemy? Imbecyl?
Udało mu się uciec. Złapano go ponownie. Umieszczano w specjalnych ośrodkach, badano, przeprowadzano eksperymenty. Bardzo długo nie spotkał na swojej drodze nikogo, kto traktowałby go jak człowieka, a nie obiekt badań. Gdy już się to stało – starano się go uspołecznić.

Okazało się, że Wiktor słyszy. Z czasem potrafił pokazać opiekunom czego w tym momencie mu potrzeba. Ale czy to wystarczy? Czy jego życie w mieście, w murach jest życiem szczęśliwym?
Jak opisuje autorka Mary Losure – widać było w nim tęsknotę za lasem. Mimo, że nauczył się jeść przy stole – nadal nie był tak obyty przy posiłkach jak jego europejscy rówieśnicy. Pomimo tego, że potrafił wskazać przedmioty, nie był w stanie komunikować się jak inni. Mimo, że kochał swoich opiekunów – nigdy do końca nie poczuł się u siebie.

Kilka lat w lesie – jak tam trafił? Jak udało mu się przeżyć? Tego nie wiemy…

Podczas tej lektury wiele razy stawałam w zadziwieniu. Czy można robić eksperymenty na ludziach tylko po to, by spełniali oni nasze wymagania? Można uspołeczniać kogoś na siłę, mimo, że życie w lesie daje mu spełnienie i szczęście i jest tam samowystarczalny? Czy można dzikie dziecko zmienić na swoją modłę?

Próby zmiany Wiktora wydawały mi się czasem objawem ludzkiego okrucieństwa. Nie wiem czy kierowano się jego dobrem, choć sądzę, że takie było założenie.

Wszystko wskazuje na to, że chłopiec został porzucony. Pojawiło się jednak we mnie pewne pytanie – co gdyby moje małe dziecko zaginęło i odnalazło się po latach w lesie? Czy chciałabym je stamtąd wyrwać i przez wiele lat uspołeczniać na siłę? Czy może pozwoliłabym mu odejść, by żył tam, gdzie mu najlepiej? Znam odpowiedź na to pytanie – nie oceniam więc tych, którzy żyli z Wiktorem i robili wszystko by stał się taki jaki inni – choć to niekoniecznie była droga dla niego…
Dziękuję serdecznie Marcie Mital za propozycję poznania Wiktora. Stał się inspiracją nie tylko dla Marii Montessori, ale również we mnie pojawiło się wiele pytań, których w innych okolicznościach bym sobie nie postawiła…

Polecam lekturę nie tylko dorosłym. Młodzieży 12+ może spodobać się równie mocno.

Tytuł: „Dziki chłopiec. Prawdziwe życie dzikusa z Aveyron”
Autor: Mary Losure
Wydawnictwo Meandry Marta Mital
Liczba stron: 193
Cena: 35,00 zł

Zdjęcia są własnością Wydawnictwa Meandry Marta Mital

niedziela, 8 kwietnia 2018

Nieznany dotąd Ksiądz z Kaszub…

Ksiądz Jan Kaczkowski. Większość Polaków pewnie wie o kogo chodzi. Wielu przeczytało jego książki. Wielu zmarło trzymając go za rękę. Niejeden widział w nim kogoś więcej niż księdza z Kaszub. Niektórzy twierdzą, że przeczytali już tyle jego książek, że wiedzą wszystko. Ale czy na pewno?

Wydawało mi się, że o ks. Janie wiem dużo – nie tylko dlatego, że miałam okazję słuchać jego kazań żebraczych w pomorskich kościołach ani dlatego, że spotkałam go w hospicjum. Czytałam książki – jego i o nim. Ile można, prawda? W końcu przecież każdy temat się wyczerpie. A jednak…

„Jan Kaczkowski. Życie pod prąd” – opasła biografia napisana przez Przemysława Wilczyńskiego. Coś przy czym płakałam, irytowałam się i doznawałam olśnienia. Okazało się, że nie znałam ks. Jana. Miałam pewien obraz, który jak się okazuje, nie koniecznie był prawdziwy. Wilczyński pokazał mi nową odsłonę kogoś, kogo pokochała Polska.


Przemysław Wilczyński to dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”. Na okładce biografii widnieje napis:
Tysiące godzin pracy. Setki przejechanych kilometrów. Stu kilkudziesięciu rozmówców. Zdobyte zaufanie rodziny. Niepublikowane dotąd fotografie. Przemysław Wilczyński stworzył obraz człowieka, który według księdza Adama Bonieckiego „uratował honor polskiego kapłaństwa”.
Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy autora. Z dziennikarską dokładnością i rzetelnością zdobył wiele informacji o rodzinie, przyjaciołach i losach ks. Jana. Poraził mnie swoim obiektywizmem. Często miałam wrażenie, że ks. Kaczkowskiego się gloryfikuje, że istnieje pewien niepisany zakaz mówienia o nim źle. Wilczyński nie pomija wad i problemów bohatera – czym zyskał w moich oczach i sprawił, że poznałam puckiego duchownego z zupełnie innej strony.

Autor przeprowadził mnie przez każdy etap życia ks. Jana – opowiadając o jego narodzinach, o rodzinnych perypetiach i silnej miłości, jaką obdarzano się w rodzinie Kaczkowskich. Pojawiło się wiele opowieści ze szkoły podstawowej i liceum, które w jakiś sposób rzucają światło na to kim był i jak kształtował się duchowny. Umieszcza wiele rodzinnych wspomnień, takich, których wcześniej nie słyszałam…

Gdy zaczęłam lekturę o czasie seminarium i pierwszych latach kapłaństwa nie mogłam oderwać się od książki. Miałam okazję spotkać osobiście wiele opisywanych osób (choćby ks.Mazura, który pracował w Pucku z ks.Janem), ta historia była więc dla mnie wędrówką szczególną. Wiele razy budziło się we mnie pewne zaskoczenie, ale i pewnego rodzaju zrozumienie. Ks. Jan doświadczył wielu niemiłych sytuacji zarówno jako kleryk, jak i później „zesłaniec” w Pucku. Wilczyński świetnie opisuje jego reakcje – nie pomijając takich, w których obrywało się od ks. Jana niewinnym. Jest to jednak głównie obraz człowieka, który walczy – o to by zostać zauważonym i docenionym. I tak też się staje – jako kapelan szpitalny i DPS-u podbija serca ludzi, których spotyka. Jego oddanie i determinacja stają się siłą dla wielu. Wtedy też powstaje (najpierw w głowie) pomysł hospicjum, który z czasem ewaluuje.

Ks. Jan pracował również jako katecheta. Z wcześniejszych publikacji wiedziałam o „synkach”, z którymi jeździł do chorych. Wiedziałam, że jest to ksiądz, który przyciąga jak magnes dzieci z marginesu społecznego. W biografii jest to miejsce szczególne – pokazuje tęsknotę Jana do bycia ojcem. Bez wątpienia został nim dla wielu osób. Osobiście nie potrafiłam oderwać się od tego zdjęcia…


Hospicjum – jego powstanie, napotkane problemy, wygórowane wymagania ze strony ks. Jana. Dziś patrząc na to miejsce widzę sukces oraz placówkę, w której odeszła bliska mi osoba. Miejsce, gdzie można odejść bez bólu i z godnością. Nigdy nie zastanawiałam się jednak jaka była cena tego sukcesu – dla Kaczkowskiego i jego współpracowników. Wilczyński przeprowadził wiele szczerych i głębokich rozmów. Dziś jestem wdzięczna za to hospicyjne dzieło jeszcze bardziej – gdy wiem ile trudu i nieprzespanych nocy mają za sobą jego twórcy.

Ks. Kaczkowski był „przejechany przez Kościół”. Od samego początku czuł się traktowany źle. Było w jego życiu wiele trudnych momentów, na które się buntował. Dziennikarz pisze o nich w bardzo obiektywny sposób – patrząc na to z różnych perspektyw, rozmawiając z wieloma ludźmi, pokazując wiele spojrzeń na jedne wydarzenia. Spojrzeń o tyle cennych, że pobudzają do głębszej refleksji, a nie jedynie do przedwczesnego oceniania – choćby osoby metropolity gdańskiego.

Nie można pominąć choroby Kaczkowskiego, większość osób dowiedziała się o nim, gdy glejak szalał już w organizmie księdza. Wiem co niesie z sobą leczenie onkologiczne – nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego ile musiał przejść ks. Jan i jego bliscy. Opowieści o tym jak ks. Kaczkowski zmieniał się wskutek przyjmowanych leków trochę mną wstrząsnęły. Na vlogu, w mediach społecznościowych – wszędzie widziałam człowieka silnego. To jednak tylko część prawdy… Poznając historię tych zmagań, poznałam też mamę ks. Jana i przeczytałam coś, co bardzo mocno mnie dotknęło…
Helena i Jan Kaczkowscy: trzydzieści osiem lat i osiem miesięcy wspólnego życia. Od pierwszego do ostatniego oddechu. Dosłownie:
– Byłam przekonana, że dziecko jest żywe. Urodził się, nie krzyknął… Po chwili zaczął oddychać…
„Oddech spowalniał. Jan cały czas był bardzo spokojny. W pewnym momencie Magda poprosiła: „Mamo, połóż mu rękę na czole”. Zawsze tak robiłam, kiedy byli dziećmi, chorowali i mieli gorączkę. Położyłam więc Janowi rękę na czole, a on zamknął oczy i przestał oddychać”.
(str. 47)
Lektura tej biografii budziła we mnie wiele uczuć, których się po sobie nie spodziewałam. Były momenty, że musiałam przerwać i iść się wypłakać.

Jest to opowieść nie tylko o ks. Janie Kaczkowskim, ale i o stanie polskiego duchowieństwa, o realiach polskiej służby zdrowia i machinach biurokratycznych. Jest opowieścią osób uratowanych przez miłość, którą ks. Jan otrzymał od rodziny i potrafił dawać ją dalej tym, którzy najbardziej jej potrzebowali. Jest wreszcie historią odchodzenia – z godnością i klasą, ale nie bez bólu, wątpliwości czy żalu.

Jest też opowieścią o mnie samej – odnalazłam się w niej, poczułam jej częścią i dotknęłam czegoś co niedotykalne – ludzkiego serca, które kształtuje Bóg i ludzie. Sacrum i profanum – życie ks. Jana, jego bliskich i współpracowników. Czy warto sięgnąć po tę lekturę, kolejną już o ks. Kaczkowskim? Warto – mimo, że jest długa, momentami czyta się z bolącym sercem, to warto spojrzeć inaczej i zweryfikować swoje myślenie. Polecam!

Dziękuję Wydawnictwu WAM za egzemplarz książki do recenzji!

Tytuł: „Jan Kaczkowski. Życie pod prąd. Biografia
Autor: Przemysław Wilczyński

Wydawnictwo: WAM
Liczba stron: 416 (uwaga! Duży format 168×240 mm)
Cena: 44,90 zł

Uwolniona!

„Uwolniona przez wiarę. Jak odrzucić siedem kłamstw, które wmawiają sobie kobiety” – tytuł, którego pierwsza część pobudziła moją nadzieję – uwolniona…. Piękna, ciepła, otulająca zmysły okładka – Wydawnictwo eSPe przekonało mnie już na starcie…



Później jednak zrobiło się trochę „pod górkę”. Wiedziałam, że ostatnio z wielu względów jest mi ciężko. Czułam się zwyczajnie źle z samą sobą. A tu kolejna książka zdzierająca ze mnie złudne myślenie – że wszystko zrobi się samo, że to co trudne samo kiedyś minie. Kolejne strony, to kolejne odkrycie i odzyskiwanie kontroli nad sobą – teraz w strefie umysłu, mam nadzieję, że niebawem dojdzie też do serca.

I słowa, które wręcz do mnie krzyczały:
Niestety, jeśli całe życie starasz się ukrywać swe słabości przed znajomymi, rodziną i przyjaciółmi, to uczysz się też ukrywać je przed Bogiem. Tylko Bóg potrafi tchnąć siłę w twoje słabości. Gdy stają się one źródłem niepewności i wstydu, ta siła jest stłamszona. Str.50
I wiele innych trudnych prawd, które dotykały mnie do głębi.

Saundra Dalton-Smith napisała małe kompendium wiedzy o sercach kobiet – nawet jeśli nie każdej, to większości, które znam. Z zawodu jest lekarzem, opowiada historie pacjentek, które spotkała w swoim gabinecie. Bardzo zaskakiwały mnie opowieści o tym jak podchodziła do tych, które przychodziły po pigułki – dostawały jednak materiał i wskazówki do długotrwałych zmian w myśleniu, patrzeniu na siebie i innych. To wszystko dotykało również ich duszy – lekarka powoływała się na swoje życie z Jezusem.

Zaczyna od historii Cameron – osoby bliskiej załamania, której udało się stać wolną kobietą. Książka kończy się Credo wolnej kobiety i przewodnikiem do pracy w grupie (podano pytania na 8 tygodni pracy). A środek?

Jakie kłamstwa stara się złamać w naszym życiu autorka?
Na stronie Wydawnictwa czytamy:
Poznaj prawdę o siedmiu kłamstwach, które niszczą Twoje życie, i zastosuj skuteczną kurację dla swojej udręczonej duszy.
Pozwoli Ci ona:
  1. czerpać zadowolenie z bycia po prostu znakomitą, a nie doskonałą;
  2. uwolnić się od zazdrości, by móc poczuć się kimś naprawdę wyjątkowym;
  3. zaakceptować siebie, rozsądnie dbając o swoje ciało;
  4. zorganizować codzienność tak, by znaleźć w niej czas dla samej siebie;
  5. bez lęku podchodzić do tego, co zdarza się nagle i niespodziewanie;
  6. poradzić sobie z trudnymi emocjami;
  7. uwierzyć w to, że szczęście Bóg daje Ci za darmo!
Co to oznacza dla mnie? Lektura odkrywała przede mną, że…

Znakomita, a nie doskonała – uczy mnie nie porównywać się z innymi.
Jestem wyjątkowa, nie muszę zazdrościć innym ich osiągnięć.
Uczę się akceptacji siebie, dbając o dietę i ruch – nie po to by być doskonałą, ale by się nie zaniedbać.
Uczę się równowagi – by odnajdywać czas dla siebie, choćby to miało być 3 razy po 5 minut w ciągu dnia, jak proponuje autorka.
Uczę się oddawać stery, gdy ktoś burzy mój uporządkowany plan dnia – nie chcę stracić tyle, co bohaterka tego rozdziału!
Nie jestem wariatką! Moje emocje mają prawo być jakie są. Uczę się otwierać przed drugim człowiekiem i mówić mu o sobie.
Narzuciłam na siebie wiele więzów, Bóg chce je rozwiązać i dać mi coś, o czym nie śmiem marzyć…
To, co dzieje się z twoim życiem, to bezpośredni rezultat tego, co dzieje się w twoim sercu. Niedziałające obszary wrócą do życia, gdy zasilisz je Bożą mocą. Otwórz swoje serce przed Bogiem i pozwól rozkwitnąć wiośnie nadziei. Pozwól przeniknąć Bogu głęboko w twoje od dawna skażone wnętrze. Wyznacz sobie czas na oczyszczenie. Wchłoń strumień Jego obietnic w arterie swojego życia. Zaakceptuj Jego bezwarunkową, bezgraniczną i nieokiełznaną miłość do ciebie i twojego szeroko otwartego serca. Str. 223
Czy polecam tę książkę? Zdecydowanie tak! Wydaje się nie być niczym nowym, wielce odkrywczym. A jednak! Sposób pisania autorki sprawił, że sama czułam się jej pacjentką, trochę poprowadzoną za rękę ku większej świadomości, wolności i odnowieniu – psychiki, ducha i ciała.
Dziękuję Wydawnictwu eSPe za lekturę!

Tytuł: „Uwolniona przez wiarę. Jak odrzucić siedem kłamstw, które wmawiają sobie kobiety”
Autor: Saundra Dalton-Smith

Wydawnictwo: eSPe
Liczba stron: 248
Cena: 27,90 zł


Baner jest własnością Wydawnictwa

Idealna dziewczyna?

Czy chcesz być doskonały, piękny, podziwiany, zauważony? Ja tak! Czuję, że takie pragnienia wpisane są mocno w nasze serca… Co się dzieje, gdy nie zostają jednak zaspokojone?

Przed momentem skończyłam lekturę autobiografii Jennifer Strickland, modelki, która stojąc na szczycie kariery, spadała w dół – myślenia o sobie, patrzenia na własne wybory, życie i ludzi, którzy ją otaczali. Czując się samotna i pusta zaczęła szukać Boga. Dostała odpowiedź, której zupełnie się nie spodziewała.

Rzadko zaraz po skończeniu lektury siadam do komputera, by o niej napisać. Dziś jednak nie potrafię inaczej. Historia Jennifer dotknęła mnie bardzo głęboko.




Jennifer Strickland weszła w świat mody jako dziecko – jako 8 latka zaczęła wchodzić do środowiska, który miał jej zapewnić szczęście i spełnienie. Zewnętrznie bardzo długo wszystko przebiegało idealnie – pracowała m.in. dla Giorgia Armaniego. Była rozchwytywana – do czasu.
Modelka przedstawia nam okrutną stronę świata mody – zdeprawowanych wartości i kultu ciała. Czuła się towarem, który musi wyglądać idealnie, by móc go sprzedać. Z wielkim bólem opisuje sytuacje, gdy wydawano jej całymi godzinami suche polecenia, przebierano, malowano – nie pytając jak się czuje i czy ma siły pracować dalej. Nie dawano jej wyboru – musiała być ciągle piękna, silna i dostępna. Była tylko ciałem, obiektem do zdjęć.

Historia modelki przepełniała mnie bólem. Nie rozumiana przez najbliższych, którzy skupiali się na jej sukcesie, a nie potrzebach i wielkim poczuciu osamotnienia. To kobieta, która czuła się na tyle dobra, na ile ją wyceniono. 

Z czasem stało się jednak coś, co zaczęło zmieniać bieg jej historii. Ciągła pogoń za byciem idealną popchnęła ją w anoreksję – zaczęła zauważać w lustrze odbicie samych kości. Jej cera stała się brzydka, okres zanikł – stawała się coraz słabiej oceniana, a więc i mniej zatrudniana w świecie mody. Doświadczyła tego, jak źle można traktować drugiego człowieka. Niejednokrotnie usłyszała, że jest za chuda, brzydka i do niczego. Zaczęła w to wierzyć.
Dopóki mogłam, ignorowałam pustkę w sercu. A teraz ona krzyczy. Pustka, którą zobaczyłam na scenie, nie zostawia mnie w spokoju mimo moich uników. Przychodzi w sennych koszmarach, woła w środku nocy. Przytrzymuje mnie, kiedy rano chcę wstać, ale nie potrafię. Nie udaje mi się przed nią uciec bez względu na to, ile najmodniejszych ubrań i biżuterii włożę. Prześladuje mnie nieustannie, dopóki nie pokona. Str.172
Stając na progu śmierci, chcąc popełnić samobójstwo, odnajduje resztki sił by żyć. Z czasem spotyka ludzi, którzy w niesamowity sposób prowadzą ją do Boga. Spotyka na drodze nieznajomego, który mówi jej wprost, że nie jest na sprzedaż, jest wartościowa i nie powinna iść na kolejny casting. Posłuchała go…

Cała historia bohaterki przeplatana jest jej spojrzeniem na wiarę – każdy rozdział kończy się krótkim odniesieniem do Pisma Świętego – bardzo celnie i dobrze opisując problemy poruszane w danym rozdziale.

Opowieść modelki bardzo mocno mnie poruszyła. Pewna cząstka mnie krzyczy często, że nie jestem dość idealna, by być kochaną. Pewna część mnie mówi, że muszę być fizycznie piękna, by być wystarczająco dobra. Jennifer łamie to kłamstwo, odsłaniając mi spojrzenie Boga na te dziedziny mojego serca. 

Jestem ogromnie wdzięczna za tę historię – wiem, że powrót do trudnych wspomnień był dla niej bardzo trudny. Dziś Jennifer jest szczęśliwą żoną i matką. Czuje się piękna, spełniona i ważna. Nie jest towarem, jest Bożym dziełem…

Dziękuję Wydawnictwu Koinonia za niezwykle poruszającą i oczyszczającą lekturę!
Tytuł: „Idealna dziewczyna”
Autor: Jennifer Strickland
Wydawnictwo: Koinonia
Liczba stron: 252
Cena: 10,00 zł (regularna 26,90 zł)