środa, 14 lutego 2018

„Przysięga miłości”

„Przysięga miłości” Susan Anne Mason to trzecia część serii Mieć odwagę,by marzyć, której wcześniej nie miałam okazji poznać – a szkoda. Czytając opis Wydawcy stwierdziłam, że jest to historia, która świetnie odpręży, da chwilę wytchnienia i pomoże przenieść się w trochę obcy świat.

Dwie poprzednie części noszą tytuł „Irlandzkie łąki” oraz „Szlachetne serce”. Jeśli zaczniesz lekturę podobnie jak ja – nie szkodzi. Każdy tom to odrębna historia.


(fot. Wydawnictwo Dreams)

Ze strony Wydawnictwa Dreams dowiadujemy się, iż Susan Anne Mason opisuje swój styl literacki jako romanse okraszone wiarą – to określenie idealnie pasuje do „Przysięgi miłości”. Autorka lubi poruszać tematy przebaczenia i odkupienia, które pojawiają się w powieści często w niespodziewanych momentach – tworząc fabułę w taki sposób, że szybko chciałam wiedzieć co wydarzy się dalej… 

„Przysięga miłości” to z pozoru błaha opowieść o dwojgu zranionych ludzi, których łączy niespodziewane uczucie. Historia rozpoczyna się w 1922 roku. Ona, Deirdre O’Leary – pielęgniarka i studentka medycyny, która żyje w poczuciu odrzucenia po stracie narzeczonego. On, doktor Matthew Clayborne, wdowiec i samotny ojciec chorującej czterolatki, która dodatkowo przeżywa poważne problemy po śmierci matki. Łączy ich troska – Deirdre szuka lekarza dla matki, Matthew zgadza się nią zająć by móc zapewnić córce środowisko, które ma pomóc jej w wyjściu z choroby. Nikt nie spodziewa się jednak, że chorująca na płuca dziewczyna zostanie uzdrowiona głównie emocjonalnie. I wydarzy się niejeden cud przemiany w patrzeniu na siebie i innych.

Lektura jest bardzo wciągająca. Pojawianie się kolejnych bohaterów wraz z ich problemami i troskami budzi pewne refleksje o zaufanie Bogu i drugiemu człowiekowi. Historia Matthew pokazuje także, że nie można uchronić własnego dziecka przed każdym zranieniem i nieszczęściem. Poznając rodzeństwo Deirdre wchodzimy w wiele różnych płaszczyzn w rozumieniu drugiego człowieka, jego potrzeb, zranień i pragnień. Dlaczego jeden z braci czuje się źle traktowany przez ojca? Co wydarzy się, gdy postanawia ożenić się z kobietą z niższej grupy społecznej? Skąd w niani małej Phoebe tyle zgorzknienia i trzymania dziecka jak w klatce? Dlaczego teściowie doktora Matthew chcą przejąć prawa do opieki nad wnuczką? Co dokładnie stało się z matką dziewczynki i dlaczego obwiniają za jej śmierć swojego zięcia? 

Książka napisana wręcz idealnie. Jej główną wadą jest tylko to, że szybko się skończyła mimo 432 stron drobnego tekstu. Mnie wciągnęła, nie byłam w stanie odłożyć jej na długo. Mimo, że pojawiało się wiele wątków i różnych postaci – łatwo się w tym odnajdywałam. Bardzo subtelne odniesienia do Boga dodały powieści kolorytu i autentyczności. Czy polecam? Zdecydowanie! Lektura idealna nie tylko dla kobiet!

Dziękuję Wydawnictwu Dreams za zabranie mnie w obcy rejon, który stał się mój bardziej niż się początkowo spodziewałam.

Tytuł: „Przysięga miłości”
Autor: Susan Anne Mason
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 432
Cena: 39 zł


Książka na stronie Wydawnictwa TUTAJ

sobota, 10 lutego 2018

Mądra mama?



Wiele ról obierałam już w życiu. Przełomem było małżeństwo i uczenie się bycia z drugim w codzienności. To jednak był tylko przedsmak tego co życie dało mi później. Jedną z najmocniejszych i najtrudniejszych ról w moim życiu to… bycie mamą.
Mamą nie zostaje się w dniu porodu. Jest się nią wcześniej, a życie ciągle weryfikuje czy macierzyństwo to pole, na którym sieje ból czy błogosławieństwo. Nikt nie uczy bycia mamą, a szkoda. Na rynku wydawniczym też niewiele jest wartościowych lektur, które dałyby światło na długo i w takiej formie, która daje poczucie sensu i spełnienia.
Wydawnictwo Koinonia – książki, które zmieniają życie. Tak, zdecydowanie mogę podpisać się pod tym określeniem po lekturach kilku książek, które wyszły spod ich skrzydeł.
Rzadko zdarza mi się mieć opór przed jakąś lekturą. W tym przypadku tak właśnie było… Ostatnio miałam jednak dobrą rozmowę, po której odważyłam się na pewną konfrontację.

Alina Wieja napisała bardzo cenną pozycję „Być mądrą mamą”. Czytając początek trochę się irytowałam. Miałam wrażenie, że ode mnie – jako matki ciągle się czegoś wymaga. A Autorka stawia trudne tezy – bez kompromisu i owijania w bawełnę. Szczerze? Pomyślałam, że skoro sama jest matką, mogłaby mieć więcej litości. Moje emocje jednak pokazały mi coś jeszcze. MAM PROBLEM. To nie te tezy są błędne, ale moje nastawienie.
Niestety obecnie coraz więcej kobiet, młodych matek, nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo wpływają na życie emocjonalne, duchowe i fizyczne swoich dzieci. Najczęściej albo powielają błędy poprzednich pokoleń, albo eksperymentują na własną rękę. Nie rozumieją, że pewne zaniedbania przynoszą nieodwracalne skutki, które tylko Boża ingerencja na miarę cudu może zmienić. Być mądrą i dobrą mamą jest szczególnym powołaniem kobiety, której darowane są dzieci! Jednak tego, by być mądrą matką, trzeba się po prostu uczyć na każdym etapie życia dziecka. (str.25)
Książka składa się z dwóch części
  • Zrozumieć swoją rolę w życiu dzieci
  • Wołanie z serca każdego dziecka Na mnie ogromne wrażenie wywarło również zakończenie Blisko Bożego serca.
Alina Wieja to redaktor naczelna kwartalnika „Nasze Inspiracje”, autorka wielu artykułów i książek. Jest dyrektorem Instytutu Poradnictwa Chrześcijańskiego ChFŻiM, osobiście żona i matka dwojga dorosłych dzieci. Prowadzi szkolenia na temat zdrowego stylu życia, budowania silnej rodziny, relacji z Bogiem i ludźmi. Można więc bez wątpienia stwierdzić, że wie o czym mówi, bo tym żyje. Takie odczucie miałam również czytając kolejne rozdziały „Być mądrą mamą”.
W książce poruszonych zostało bardzo wiele zagadnień. Z mojego egzemplarza wystaje masa zakładek, notes zapełniony jest notatkami… Czeka mnie teraz długa wędrówka by treści (narazie tylko przeczytane) wcielić w życie.
Alina Wieja bardzo często i wyraźnie nakreśla sens i moc Bożego prowadzenia w życiu każdego człowieka, w tym również matki. Wprost pisze o tym, że mądrość pochodzi ze Słowa i to z niego czerpie siłę. To Boga pyta co robić…
Bardzo dokładnie opisuje rolę matki w kolejnych etapach życia dziecka i mówi o tym w jaki sposób zapuścić w dziecku korzenie wiary i miłości. Do czego je inspirować i jak nie stwarzać w nim obaw o posiadane umiejętności, ale wzmacniać to co dobre?
Autorka przedstawiła charakterystykę sześciu typów matek:
  • emocjonalnie nieobecna
  • kontrolująca/nadopiekuńcza
  • wymagająca
  • autorytarna i narzekająca
  • żyjąca w roli strażnika i zarządcy
  • niekonsekwentna i nieprzewidywalna.
Trudne te określenia, prawda? Wiele z nas, matek mogłoby znaleźć w tej charakterystyce kawałek siebie… Kończy jednak czymś co pobudziło moje serce ku większej miłości…
Dzieci pragną mamy, w obecności której czują się w pełni bezpiecznie. Która je kocha i lubi, a tym kształtuje poczucie ich wartości, jednak bez pychy i arogancji. Która jest dobrym doradcą, naucza je, ale inaczej niż nauczyciel w szkole. (…) Dziecko pragnie, by mama mu ufała. (…) Chce się czuć bezwarunkowo kochane przez mamę (…). str. 79
To tylko niewielki fragment opisu prawdziwie mądrej mamy…
Autorka nie zostawia jednak matki z listą wymagań. Wskazuje na rolę odpoczynku i uleczenia własnych zranień z dzieciństwa. Pyta o priorytety – o to, która relacja jest w życiu najważniejsza i dlaczego?

Bardzo wymowna była dla mnie druga część książki – kochać prawdziwie i mądrze; uwierzyć, że prawda jest tylko w tym co mówi Bóg; nauczać szacunku i otwartości w relacji przez własny przykład; pokazywać czym jest wdzięczność i na czym polega oszczędzanie; empatycznie słuchać i przyglądać się wypowiadanym słowom; wyznaczać mądre granice i nauczyć okazywania emocji; przebaczać, a nade wszystko modlić się za dziecko i współpracować z Bogiem. I nie były to puste słowa! Autorka przeplatała je swoimi doświadczeniami i historiami osób, które spotkała.

Czy polecam tę lekturę? Zdecydowanie tak! Nie jest literaturą do poduszki. Nie daje łatwych rozwiązań. Mnie osobiście zmusza do głębszej refleksji i reformy na wielu płaszczyznach. Jedno jest jednak pewne – nie chcę już być taką samą mamą jaką byłam zanim sięgnęłam po tę książki.

Wydawnictwo Koinonia ma dla Was trzy egzemplarze tej książki. Zapraszam do konkursu TUTAJ!

Dziękuję bardzo Wydawnictwu Koinonia za egzemplarz recenzencki i egzemplarze konkursowe!
Tytuł: „Być mądrą mamą”
Autor: Alina Wieja
Wydawnictwo: Koinonia
Liczba stron: 208
Cena: 25,00 zł

Poszukując wolności

Będąc matką staram się wychowywać moich synów tak, by w życiu się nie pogubili. Historia, którą poznałam pokazuje jednak, że to czasem zbyt mało by uchronić własne dziecko. Zbyt mało, bo nasze wysiłki kończą się tam, gdzie zaczyna wolna wola – wolność dziecka.

„Dziewczyna z piosenki” to autobiograficzna opowieść Chrissy Cymbala Toledo. Jako córka pastora i dyrygentki pracującej wraz z mężem wiodła spokojne, szczęśliwe życie. Widziała wiele ludzkiego bólu, z którym stykał się jej ojciec. Mimo to sama żyła w spokojnym, bezpiecznym domu otoczona troską i miłością.

Bohaterka opowiada o swoim życiu od najmłodszych lat i pokazuje jak wraz z okresem dojrzewania zaczęła coraz bardziej zajmować się modą, przesadnie dbać o swój wygląd i nienaganny wizerunek – wszystko po to, by się podobać innym.
Gdy przebywałam w towarzystwie przyjaciół – chciałam wypaść jak najlepiej. Musiałam także być przygotowana, by idealnie się prezentować, gdybym czasem poczuła na sobie spojrzenie jakiegoś chłopaka. A jednak wewnętrzny głos nieustannie zadręczał mnie krytyką, szepcząc: „Mogłoby być jeszcze lepiej”. (str.70)
Z czasem dziewczyna poznaje Jaye’a, który staje się jej miłością, obsesją, kochankiem. Dla niego utożsamia się z kobietą z piosenki, którą ten uwielbia. Porzucając wszelkie ideały i zaprzeczając dotychczasowym wartościom zatraca się coraz bardziej. Dochodzi do tego, że okłamuje i okrada niczemu nieświadomych rodziców. Uzależnia się od akceptacji i zainteresowania chłopaka, który ciągnie ją w dół. Co musi się stać by wróciła do rodziny, która zmuszona była zerwać z nią kontakt? Czy dziecko stanie się kartą przetargową w relacji z chłopakiem i rodzicami?

Chrissy straciła wszystko. Kilkakrotnie myślała o samobójstwie. Została jej tylko mała córeczka i Bóg. To On wyciąga ją z tego co sama zniszczyła. Jak? Co działo się z nią później? Czy odzyskała zaufanie rodziny, wiarę i poczucie samoakceptacji? Zapraszam do lektury!

Historia Chrissy przypomniała mi losy bliskiej mi kobiety. Momentami czytałam książkę z ciężkim sercem – jak można popełniać błąd za błędem i niszczyć tak wspaniałe relacje? Kolejne stopnie staczania się bohaterki poruszały mocno moje serce – musiała przejść przez życiowe piekło, by dostrzec jak wiele straciła i jak bardzo jest kochana.

Ta opowieść uderzyła mnie też jednym – siłą modlitwy! Z przejęciem czytałam o tym jak pastor modlił się ze łzami o powrót córki. Z bólem patrzyłam na matkę dziewczyny, która musiała się od niej odciąć by móc jej pomóc. Ze wzruszeniem poznałam historię tego, jak mocno Bóg wkraczał w jej życie i prostował to co wydawało się nie do naprawienia.

Książkę polecam wszystkim tym, którzy nie potrafią się modlić i odnaleźć drogi w życiu. Wszystkim tym, którzy w jakiś sposób czują się zagubieni. Historia ta mocno odwołuje się do wiary – mimo to polecam ją również osobom, które od Boga są oddalone – choćby po to by zobaczyć jak bardzo przewrotne bywa ludzkie serce, czego mocno dowodzi ta historia.

Dziękuję Wydawnictwu Dreams za wędrówkę w serce Chrissy – zostanie ona we mnie na długo.

Tytuł: „Dziewczyna z piosenki”
Autor: Chrissy Cymbala Toledo
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 288
Cena: 39,90 zł

Link do książki na stronie Wydawnictwa TUTAJ

Mongolia konno

„Mongolskie historie wilczym pazurem pisane” to niesamowity zestaw wciągających opowieści Pawła Serafina o jego podbojach środkowowschodniej Azji.

Paweł Serafin twierdzi, że pisarzem nie jest – nie odbiera mu to jednak umiejętności. Bardzo dobrze i przyjemnie czytało mi się wspomnienia z podróży autora i jego kompanów. Przemek, zwany Bawgaj (Mały Niedźwiedź), Damian – Jama (Brodata Koza) i autor Czon (Łysy Wilk). Poznajemy ich na kartkach książki. Do tej ekipy dołączają mniej lub bardziej osobliwi przewodnicy mongolscy. Autor opisuje ich z niesamowitym kunsztem.

Paweł Serafin to z zamiłowania podróżnik, widać to na kartach książki. Mongolia nie jest jedynym miejscem, które podbijał – Mongolia, Indie, Bangladesz, Kirgistan, Ukraina – te państwa wyczytać można z okładki publikacji.

Sama publikacja zachwyca w pierwszym kontakcie – twarda, przyciągająca wzrok okładka, masa zdjęć w środku i bardzo przyjemny śliski papier. Czego chcieć więcej. Tak! Porządnego tekstu. I to bez wątpienia dał Czon.

Coś co niezmiennie zachwycało mnie w tych opowieściach to szacunek. Czytając opisy autora miałam nieodparte wrażenie, że potrafił zobaczyć wiele i wejść w mongolską mentalność dlatego, że nie czuł się lepszy od tych, którzy często żyją w prymitywnych warunkach. Niejednokrotnie pisał też wprost o ignorancji zachodnich turystów czy osób niosących pomoc humanitarną. Z dużą dawką humoru opowiadał o mongolskiej prowizorce.
Zepsuł się samochód po drodze – to nic, wszyscy się śmieją, nikt nie płacze, nikt nie przeklina. Z uśmiechem wchodzą pod auto, rozkręcają pół silnika i już jest o czym rozmawiać, coś się dzieje. (…) Mogę powiedzieć, że nauczyłem się tak samo podchodzić do życia: co ma być, to będzie. (…) Niech się nie zmieniają. Niech nie dążą do doskonałości ani nie obierają kierunku, w którym zmierza ten zwariowany świat. Mongolia niech pozostanie Mongolią. (str. 12)
Podróżnicy przemierzali Mongolię głównie konno – na okładce widnieje imponujący napis „4000 km w siodle po bezdrożach dzikiej tajgi”. Rzeczywiście wiele z przygód odbywa się podczas podróży konnej. O samych mongolskich zwierzętach możemy się również dowiedzieć bardzo wiele. Konie kochane przez Mongołów i psy, o które nikt nie dba. Pojawiają się również renifery i masa wędkarskich przygód. Opisy fantastyczne, realistyczne, a ich dopełnienie to piękne fotografie, na które można patrzeć bez końca.
Mongolska tajga to nie lasek na skraju miasta, gdzie wybierasz się na randkę z dziewczyną. Prawdziwa mongolska tajga to przede wszystkim bagna i tysiące powalonych drzew z omszałymi skałami i śliskimi gałęziami dokoła. Wszędzie gąbczasta ściółka, ostre krzaki i różnego rodzaju pułapki, na każdym kroku niespodzianki w postaci dołów, strumyków i oczek wodnych, a jeśli dodać do tego fakt, że teren jest górzysty, wszystko to czyni ten obszar krainą niedostępną, wyjątkowo niebezpieczną, a jednocześnie niesłychanie piękną i niepowtarzalną. Trzeba mieć naprawdę nie po kolei w głowie, żeby się tam zapuszczać, i to jeszcze na koniach! (str. 32)
Autor opowiada bardzo wiele o spotkaniach z mongolską społecznością. Naród spokojny, który nigdy nie krzyczy na dzieci? Bo i po co, skoro te są bardzo spokojne. Z zadziwieniem czytałam o dzieciach, które bawiły się tym co znalazły, np. patykami. Nie dociera tam zachodnia cywilizacja zabijająca relacje i radość z małych rzeczy. Gościnność i otwartość, pomoc nieznajomym – słowem człowiek na pierwszym miejscu.
Któregoś razu rozbiliśmy obóz około pół kilometra od nieznanej nam jurty. Po jakiejś godzinie od przybycia zwróciliśmy uwagę na dwójkę dzieci zmierzających w naszym kierunku. Kiedy rodzeństwo (jak dowiedzieliśmy się później) było już blisko, dało się zauważyć, że chłopiec trzyma czajnik. Okazało się, że ich rodzice zauważyli obozowisko i postanowili poczęstować nas mlekiem, w tym celu wysłali swoje dzieci. Właśnie takie sytuacje tworzą cudowny klimat wyjazdu, składają się w całość, która nazywa się Mongolia. (str.145)
Z książki dowiedzieć można się bardzo wiele – o zwyczajach w Mongolii, o tamtejszej kuchni, ludzkiej mentalności, o sposobach na rozwiązywanie problemów (np. leczenie koni…pastą do butów!). Autor opisuje również tamtejsze kopalnie i trud ludzi, którzy wyruszają na poszukiwanie szczęścia. Przedstawia wiele historii zapierających dech w piersiach – np. jak o mało nie stratował go koń. Podróżnicy nawiązali wiele trwałych relacji. Wracając kolejny raz w te same miejsca, wracali również do swych przyjaciół… I wiele, wiele innych…

Paweł Serafin zabrał mnie w cudowną podróż. Cieszę się, że mogłam przeczytać o tym co przeżył – podziwiam i szanuję tych podróżników za otwartość i hart ducha. Mnie samej zabrakło by pewnie odwagi i determinacji by podjąć taką wyprawę – i to wielokrotnie!

Dziękuję Wydawnictwu Barnardinum za wycieczkę po Mongolii. Szkoda, że skończyła się tak szybko!

Tytuł: „Mongolskie historie wilczym pazurem pisane. 4000 km w siodle po bezdrożach dzikiej tajgi”
Autor: Paweł Serafin
Wydawnictwo: Bernardinum
Liczba stron: 296
Cena: 39,90 zł

Link do książki na stronie Wydawnictwa TUTAJ

Skandal miłości!

Biorąc pod uwagę to, że w świecie szerzy się islam, a jego wyznawcy to ludzie radykalni, nasza wiara może się przy niej nie ostać, jeśli nie staniemy się radykalni. Nie mówię tu o radykalnym punktowaniu niewierzącym, o ortodoksyjnym usztywnieniu. Mówię o tym, że nasza wiara będzie osobistym doświadczeniem, będziemy radykalnie kochać, radykalnie przebaczać, radykalnie wierzyć, że Bóg może wszystko. Radykalnie ogłaszać Jego zwycięstwo nad naszym życiem. Mówię o takiej wierze, a nie o byciu ortodoksem. (…) Nie wystarczy pójście w niedzielę do kościoła i powiedzenie: „Jestem katolikiem”. To nikogo nie przekona. Ale jeśli będą u nas muzułmanie, będziemy musieli posługiwać się wiarą, która przenosi góry, o której mówi Jezus. 

Jakiś czas temu trafiła do mnie książka napisana w formie wywiadu. Fragment, który przytoczyłam mogłabym nazwać pewną puentą. Choć tak naprawdę w rozmowie poruszono tyle aspektów, że ciężko tutaj o jakiekolwiek podsumowanie.

Krzysztof Demczuk to lider wspólnoty Metanoia, psychoterapeuta, mąż i ojciec. W rozmowie z Mariuszem Czają opowiada o swojej przemianie – z narkomana do cenionego terapeuty i ewangelizatora. Jak do tego doszło?

Krzysztof zaczyna swoją opowieść od nawrócenia – mówi jak wielki wpływ na jego życie miały narkotyki i jak bardzo potrafiły nim rządzić. Z niezwykłą szczerością stwierdza, jakie ma to konsekwencje do dziś.

Dotyka tematu charyzmatów w Kościele i nowej ewangelizacji. Bardzo spodobała mi się jego opinia na temat współpracy między księdzem, a ludźmi świeckimi (nie zdradzę wszystkiego, warto przeczytać samemu!).

Demczuk jest liderem charyzmatycznej, dużej wspólnoty – mówi o byciu liderem i mentorem. Bardzo inspirujące jest podejście mentorskie – nie spotkałam się z tym na żywo w Kościele Katolickim. Przyznaję, że takie podejście do pomocy drugiemu człowiekowi jest bardzo cenne – znaleźć kogoś kto pomoże iść drogą wiary i rozwoju – i to niekoniecznie kapłan! Czaja pyta również o Strefę Zero, która organizowana jest od lat przez charyzmatyka i jego wspólnotę. Bardzo zaciekawił mnie wątek z Ulfem Ekmanem, którego historię poznałam jakiś czas temu. Podejście do spotkań z ludźmi innych wyznań zawsze budzi kontrowersje – jedni są zdecydowanymi zwolennikami, inni wręcz przeciwnie. Z niedowierzaniem czytałam o tym, że na spotkania wspólnoty, której lideruje Demczuk przychodzi ksiądz z Kościoła Polsko-Katolickiego! Ekumenizm w żywym, praktycznym wydaniu!

W wywiadzie poruszono także kwestie chrześcijańskiego wychowania dzieci, rozwiązywania kłopotów małżeńskich czy związku psychoterapii z wiarą. Muszę przyznać, że wszystkie wypowiedzi bardzo do mnie trafiały i zdecydowanie zgadzam się z tym co mówi Demczuk.
Coś co mnie trochę zaskoczyło to podejście do dziesięciny – mówi się o tym mało w Kościele Katolickim. Kwestia ta wypływała w wywiadzie często i z niej wypłynęła gdzieś rozmowa o sposobie podejmowania decyzji we wspólnocie Metanoia. Szczerze? Jestem pod wrażeniem struktury, która powstała w tej wspólnocie i tego, że lider wybierany jest tam dożywotnio. Dla mnie to zdecydowane nowum!

Demczuk wspomina także o przyszłości polskiego Kościoła. Miałam nieodparte wrażenie, że wie o czym mówi, dlatego, że tym żyje. Wszystkie wypowiedzi są pełne pasji i szczerości. Dzięki temu rozmowę czyta się doskonale – tak jakby było się jej uczestnikiem. Kościół w Polsce przechodzi różne przemiany – myślę, że głos Krzysztofa Demczuka jeszcze nie raz w nim usłyszę… A słuchać go będę z uwagą…

Dziękuję Wydawnictwu eSPe za bardzo dobrą lekturę.

Link do książki na stronie Wydawnictwa TUTAJ

Tytuł: „Skandal Bożej miłości. O nawróceniu, przywództwie i współdziałaniu z Bogiem”
Autor: Krzysztof Demczuk i Mariusz Czaja
Wydawnictwo: eSPe
Liczba stron: 164
Cena: 23,90 zł

Boży gangster

„Ewangelia według gangstera” przyciągnęła mnie początkowo tytułem, później bardzo sugestywną okładką. Gdy w opisie przeczytałam, że książka ta jest świadectwem nawrócenia Johna Pridmore’a, wiedziałam że chcę ją przeczytać.
Pierwsza część książki opisuje życie przed nawróceniem autora. Opowiada on z wręcz brutalną dokładnością o złu, któremu się przyczynił. Jako mały chłopiec doświadczył rozstania rodziców i długiej rozłąki z matką – te wydarzenia odcisnęły na nim ogromne piętno. Nie mając wsparcia w nikim szukał pocieszenia w swojej fizycznej sile i poczuciu władzy. Z czasem podejmował się prac jako ochroniarz, bramkarz w klubach, pośrednik gangów narkotykowych – znany był z tego, że bywa nieobliczalny i nadzwyczaj skuteczny w dążeniu do celu. Niejednokrotnie karany, obiecywał sobie zmiany… Momentami ciężko czytało się te wspomnienia – były dla mnie zbyt szczegółowe, a ich język momentami dość brutalny – można to wytłumaczyć jednak tym, że taki był właśnie świat, w którym poruszał się autor. Aż do czasu…
Zaczął zadawać sobie pytania o sens i pewnego razu, podobnie jak św. Paweł, usłyszał w sobie głos Boga. Zmieniło to go diametralnie, choć nie łatwo mu było odciąć się od nawyków wypracowanych przez lata.
W pewnym stopniu stawałem się znaną osobą. Moja kryminalna przeszłość nieustannie fascynowała wielu ludzi. Światek przestępczy to coś owianego swoistą legendą. Ludzie chcą wiedzieć, jak to jest, kiedy wiedzie się życie gangstera. W końcu większość normalnych członków społeczeństwa jedynie czyta o owym świecie albo widzi go w filmach. Kiedy człowiek zyskuje popularność – z dowolnego powodu, nawet jako rekolekcjonista – zawsze istnieje ryzyko, że sława uderzy mu do głowy. Str.252
Po mocnym doświadczenia Boga szukał kogoś kto pomoże mu na nowej drodze. Znalazł oparcie w mężu matki, później w kolejnych osobach, których na kartach książki występuje bardzo wiele. John spędzał mnóstwo czasu na modlitwie, zastanawiał się też nad życiem w zakonie, w którym żył kilka miesięcy. Z czasem doszedł jednak do tego, że chce żyć w świecie jako świecki ewangelizator. Założył wspólnotę, w której się rozwijał. Książka jest niesamowitym zbiorem opowieści o działaniu Boga – w życiu Johna i tych, do których przemawiał. Wiele serc pociągnął do Jezusa, stał się Jego gangsterem (co sugeruje też zdjęcie na okładce).
Niektórych elementów naszej opowieści nie jesteśmy w stanie zmienić bez pomocy Pana Boga. Nigdy nie jest to łatwe, gdyż niektóre zakamarki naszego wnętrza są bardzo mroczne, przerażające. Do dziś chodzę na terapię, ponieważ jestem przekonany, że zarówno rozwój duchowy, jak i uzdrowienie własnej psychiki to procesy trwające przez całe ludzkie życie. Kluczową sprawą okazuje się przy tym modlitwa. Biorę pełną odpowiedzialność za dokonywane przeze mnie w życiu wybory. Nie winię nikogo innego. Przeszłość pozostawiam Bożemu miłosierdziu, przyszłość – Bożej opatrzności, teraźniejszość – Bożej miłości. Str. 260
Ta lektura była dla mnie swego rodzaju wędrówką razem z Johnem. Nie dziwi mnie, że młodzi przychodzą do tego charyzmatycznego człowieka, który przemawia z mocą i żyje tym co mówi. Niesamowitym jest dla mnie fakt, że dla Pana Boga nie ma ludzi straconych. Choć często mawia się, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych, to takie historie jak ta, budzą w człowieku mocne przekonanie, że te słowa to nie pusty slogan. Gangster bijący na oślep, bezwzględny, szukający ucieczki w przygodnym seksie staje się kimś tak odmienionym, że jeździ po świecie i opowiada o Bogu?
Osobiście bardzo dotknęła mnie opowieść o tym jak jeden z podopiecznych Johna kopnął w jego samochód (autor pracował w tym czasie w świetlicy młodzieżowej). Ten, gdy go znalazł, złapał za szyję z pytaniem „czy wiesz co się tutaj robi z takimi jak ty?”. Oczywiście, chłopak wiedział i spodziewał się, że otrzyma potężny cios. John stwierdził jednak, że tego nie zrobi, bo go kocha i wypuścił zaskoczonego chłopaka z uścisku. Sama wstrzymałam oddech czytając o tej scenie – pewna byłam, że mężczyzna go pobije, tak jak jeszcze do niedawna robił ze wszystkimi, którzy stanęli na jego drodze.
Polecam tę opowieść każdemu, kto lubi czytać o ludzkiej przemianie i cudach, które dzieją się każdego dnia w życiu ludzi, którzy oddają się w Jego ręce. Lektura dobra będzie także dla tych, którzy od Pana Boga są ciut dalej – autor opowiada swoją historie, nie ma na celu nawracania nikogo. Świetna lektura na zimny i ponury czas za oknem – budzi chęć do życia i działania.

Wydawnictwo PROMIC – dziękuję za czas pełen wzruszeń i inspiracji…

Tytuł: „Ewangelia według gangstera”
Autor: John Pridmore, Greg Watts
Wydawnictwo: PROMIC
Liczba stron: 360
Cena: 28,90 zł
Link do książki na stronie Wydawcy TUTAJ