sobota, 10 lutego 2018

Mongolia konno

„Mongolskie historie wilczym pazurem pisane” to niesamowity zestaw wciągających opowieści Pawła Serafina o jego podbojach środkowowschodniej Azji.

Paweł Serafin twierdzi, że pisarzem nie jest – nie odbiera mu to jednak umiejętności. Bardzo dobrze i przyjemnie czytało mi się wspomnienia z podróży autora i jego kompanów. Przemek, zwany Bawgaj (Mały Niedźwiedź), Damian – Jama (Brodata Koza) i autor Czon (Łysy Wilk). Poznajemy ich na kartkach książki. Do tej ekipy dołączają mniej lub bardziej osobliwi przewodnicy mongolscy. Autor opisuje ich z niesamowitym kunsztem.

Paweł Serafin to z zamiłowania podróżnik, widać to na kartach książki. Mongolia nie jest jedynym miejscem, które podbijał – Mongolia, Indie, Bangladesz, Kirgistan, Ukraina – te państwa wyczytać można z okładki publikacji.

Sama publikacja zachwyca w pierwszym kontakcie – twarda, przyciągająca wzrok okładka, masa zdjęć w środku i bardzo przyjemny śliski papier. Czego chcieć więcej. Tak! Porządnego tekstu. I to bez wątpienia dał Czon.

Coś co niezmiennie zachwycało mnie w tych opowieściach to szacunek. Czytając opisy autora miałam nieodparte wrażenie, że potrafił zobaczyć wiele i wejść w mongolską mentalność dlatego, że nie czuł się lepszy od tych, którzy często żyją w prymitywnych warunkach. Niejednokrotnie pisał też wprost o ignorancji zachodnich turystów czy osób niosących pomoc humanitarną. Z dużą dawką humoru opowiadał o mongolskiej prowizorce.
Zepsuł się samochód po drodze – to nic, wszyscy się śmieją, nikt nie płacze, nikt nie przeklina. Z uśmiechem wchodzą pod auto, rozkręcają pół silnika i już jest o czym rozmawiać, coś się dzieje. (…) Mogę powiedzieć, że nauczyłem się tak samo podchodzić do życia: co ma być, to będzie. (…) Niech się nie zmieniają. Niech nie dążą do doskonałości ani nie obierają kierunku, w którym zmierza ten zwariowany świat. Mongolia niech pozostanie Mongolią. (str. 12)
Podróżnicy przemierzali Mongolię głównie konno – na okładce widnieje imponujący napis „4000 km w siodle po bezdrożach dzikiej tajgi”. Rzeczywiście wiele z przygód odbywa się podczas podróży konnej. O samych mongolskich zwierzętach możemy się również dowiedzieć bardzo wiele. Konie kochane przez Mongołów i psy, o które nikt nie dba. Pojawiają się również renifery i masa wędkarskich przygód. Opisy fantastyczne, realistyczne, a ich dopełnienie to piękne fotografie, na które można patrzeć bez końca.
Mongolska tajga to nie lasek na skraju miasta, gdzie wybierasz się na randkę z dziewczyną. Prawdziwa mongolska tajga to przede wszystkim bagna i tysiące powalonych drzew z omszałymi skałami i śliskimi gałęziami dokoła. Wszędzie gąbczasta ściółka, ostre krzaki i różnego rodzaju pułapki, na każdym kroku niespodzianki w postaci dołów, strumyków i oczek wodnych, a jeśli dodać do tego fakt, że teren jest górzysty, wszystko to czyni ten obszar krainą niedostępną, wyjątkowo niebezpieczną, a jednocześnie niesłychanie piękną i niepowtarzalną. Trzeba mieć naprawdę nie po kolei w głowie, żeby się tam zapuszczać, i to jeszcze na koniach! (str. 32)
Autor opowiada bardzo wiele o spotkaniach z mongolską społecznością. Naród spokojny, który nigdy nie krzyczy na dzieci? Bo i po co, skoro te są bardzo spokojne. Z zadziwieniem czytałam o dzieciach, które bawiły się tym co znalazły, np. patykami. Nie dociera tam zachodnia cywilizacja zabijająca relacje i radość z małych rzeczy. Gościnność i otwartość, pomoc nieznajomym – słowem człowiek na pierwszym miejscu.
Któregoś razu rozbiliśmy obóz około pół kilometra od nieznanej nam jurty. Po jakiejś godzinie od przybycia zwróciliśmy uwagę na dwójkę dzieci zmierzających w naszym kierunku. Kiedy rodzeństwo (jak dowiedzieliśmy się później) było już blisko, dało się zauważyć, że chłopiec trzyma czajnik. Okazało się, że ich rodzice zauważyli obozowisko i postanowili poczęstować nas mlekiem, w tym celu wysłali swoje dzieci. Właśnie takie sytuacje tworzą cudowny klimat wyjazdu, składają się w całość, która nazywa się Mongolia. (str.145)
Z książki dowiedzieć można się bardzo wiele – o zwyczajach w Mongolii, o tamtejszej kuchni, ludzkiej mentalności, o sposobach na rozwiązywanie problemów (np. leczenie koni…pastą do butów!). Autor opisuje również tamtejsze kopalnie i trud ludzi, którzy wyruszają na poszukiwanie szczęścia. Przedstawia wiele historii zapierających dech w piersiach – np. jak o mało nie stratował go koń. Podróżnicy nawiązali wiele trwałych relacji. Wracając kolejny raz w te same miejsca, wracali również do swych przyjaciół… I wiele, wiele innych…

Paweł Serafin zabrał mnie w cudowną podróż. Cieszę się, że mogłam przeczytać o tym co przeżył – podziwiam i szanuję tych podróżników za otwartość i hart ducha. Mnie samej zabrakło by pewnie odwagi i determinacji by podjąć taką wyprawę – i to wielokrotnie!

Dziękuję Wydawnictwu Barnardinum za wycieczkę po Mongolii. Szkoda, że skończyła się tak szybko!

Tytuł: „Mongolskie historie wilczym pazurem pisane. 4000 km w siodle po bezdrożach dzikiej tajgi”
Autor: Paweł Serafin
Wydawnictwo: Bernardinum
Liczba stron: 296
Cena: 39,90 zł

Link do książki na stronie Wydawnictwa TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co czujesz...