poniedziałek, 2 października 2017

„Rozwój. Jak współpracować z łaską”

Gdy szukałam lektury na Wielki Post Krysia i Piotr przywieźli mi książkę Gajdów. Przyznaję, że nie zawsze dobrze kojarzyłam tych autorów – miałam wrażenie, że to o czym mówią jest albo bardzo górnolotne albo wręcz przeciwnie, że trąci infantylnością. A tym czasem nic bardziej mylnego! Przekonałam się o tym czytając „Rozwój. Jak współpracować z łaską”.

Książka jest bardzo wciągająca, choć w moim przekonaniu nie powinno się jej czytać jednym tchem. Warto dać sobie czas na przemyślenie i przetrawienie przeczytanych treści, bo warto by żyły w czytelniku, a nie tylko zachwyciły sobą na ulotny moment i odeszły w zapomnienie.

Choć lektura jest z pogranicza psychologii i duchowości zachęcam do przeczytania jej również osoby niewierzące. Dlaczego? Jest na tyle uniwersalna, że może przynieść dobro każdemu…. I choć autorzy używają języka psychologii każdy zdoła się w niej odnaleźć choć warto czytać ją w dużym skupieniu. Osobiście bardzo polecam!

Oto kilka moich ulubionych fragmentów (mówią same za siebie i dla mnie są potwierdzeniem, że warto sięgnąć po tę książkę):
„Stawiamy wymagania nie pomimo tego, że kochamy, ale dlatego, że kochamy. Niestawianie wymagań to częsty brak w miłości.” (s. 29)

„Ważne, aby pamiętać, że sama motywacja do podjęcia rozwoju powinna wynikać z miłości, a więc: rozwijam się dla dobra innych, a nie tylko po to, by zadowolić swoje ego. Pracując nad sobą można nie zauważyć, że kręcimy się wokół siebie.” (s. 33)

„Weź to, co było dobre i odejdź w swoją stronę! Aby to uczynić, trzeba przede wszystkim zrezygnować z sądzenia rodziców. Zdarza się, że nasi rozmówcy uczestniczą w różnego rodzaju modlitwach uzdrowienia, polegających na przebaczeniu rodzicom. Oczywiście, samo w sobie może to być pożyteczne i uzasadnione. Można modlić się o przebaczenie ojcu lub matce, jednak trzeba zwrócić uwagę na to, aby ta modlitwa nie płynęła z pozycji dziecka, który wydaje werdykt: „Rodzice są winni, a ja wspaniałomyślnie im przebaczam”. Owszem, jeśli dokonała się jakaś krzywda: bicie, molestowanie, odrzucenie, zaniedbanie lub cokolwiek innego, to jest coś „do przebaczenia” w porządku moralnym. Dziecko jednak nie powinno zajmować się sądzeniem rodzica lub rozliczaniem go. To, co ma zrobić, to przyjąć to, co było dobre i odejść.
Gdy dzieci zaczynają sądzić rodziców, przypominają ludzi, którzy mają pretensję do daltonisty, że nie maluje obrazów, lub ganią głuchego za to, że nie komponuje symfonii. Jeśli ktoś nie miał rąk, nie mógł nas przytulać.
Rodzice dali nam tyle, ile sami mieli. Nie dzieciom oceniać, czy mogli dać więcej!
Tak funkcjonowali, jak potrafili lub może lepiej byłoby powiedzieć: jak nie potrafili. Nie ma co stać i narzekać, nie ma już na co oczekiwać. Nie wolno rodzicami pogardzać ani ich odrzucać. Trzeba po prostu z szacunkiem pochylić się nad nimi w geście pożegnania i, z wdzięcznością za życie, odejść ku własnej drodze.
To właśnie rezygnacja  z jakichkolwiek roszczeń pozwala odejść. Gdy dziecko porzuci swoje pretensje i żale, a przyjmie to, co jest do przyjęcia, choćby to było „tylko” życie biologiczne, zaczyna dojrzewać, opuszcza Nazaret i staje się emocjonalnie odrębne. W pewnym momencie może spojrzeć na swoich rodziców ze zrozumieniem: „Mój ojciec. Moja matka. To było dobre, a to było trudne. To było piękne, a to było okropne!” „(s.106-107)

„Jeśli nie możemy zapanować nad czymś upokarzającym (nie robić „czegoś”), zawsze możemy bezinteresownie wyświadczyć dobro innym (robić „coś”). Owocność naszego życia mierzy się miłością, a nie opanowaniem emocjonalności. Oczywiście i to drugie zadanie jest ważne (bo umożliwia jeszcze większą miłość!), ale byłoby błędem myśleć, że skoro ciągle upokarzają nas słabości, to nie możemy miłować. Postanowienia do pracy nad sobą mogą oczywiście przybierać formę negatywną: „nie będę tego, nie będę tamtego…”, jednak o wiele istotniejsze są postanowienia dotyczące miłości: „będę to lub tamto…”. W życiu nie chodzi tylko o to, by nie czynić zła, lecz przede wszystkim idzie o uobecnienie dobra! Nie udaje się ugotować zupy  z przepisu negatywnego, w rodzaju: „Nie wrzucaj tam pietruszki, nie wrzucaj śliwek itd.”. Podobnie jest z miłością – nie tyle chodzi, by czegoś nie robić, ale o to, by robić COŚ!” (s. 184)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co czujesz...