poniedziałek, 2 października 2017

Rodzicem być

Miał być wpis o chrzcie. Był – teraz o byciu rodzicem. Nie tylko biologicznym.
W Polsce przyjęło się, że dzieciom się nie odmawia. Jest moda, że jak poproszą cię byś został rodzicem chrzestnym to wypada się zgodzić. Nawet jak nie wierzysz Bogu, nawet jeśli nie planujesz pomóc w chrześcijańskim wychowaniu, nawet jeśli w ogóle nie chcesz pomóc w wychowaniu dziecka – zgadzasz się. Bo dziecku się nie odmawia.
Biedne są dzieci, które swoich chrzestnych znają tylko z pierwszej Komunii, ślubu i ewentualnie bierzmowania (choć to już rzadziej). Zdarzają się tacy rodzice, którzy zjawiają się raz do roku – w urodziny bądź w święta. Są tacy rodzice, których dziecko nie zna bądź nie pamięta. Pytanie – dlaczego??
Przecież bycie rodzicem chrzestnym to zobowiązanie. To przywilej. To obowiązek i obietnica złożona Bogu, dziecku i jego rodzicom.
A jakim chrzestnym ja jestem?
Mam dwoje chrześniaków. Za oboje się modlę. Chcę być obecna w ich życiu. Czasem są pewne trudności – np. gdy rodzice dziecka nie chcą utrzymywać z nami kontaktu albo gdy czekają TYLKO na prezenty nie czekając na nas. To są realne przeszkody i problemy z którymi trzeba się zmierzyć. Nie zostawić dziecka. Czasem można dać tylko i aż modlitwę. Czasem można dać całego siebie.
Chciałabym być rodzicem obecności. A Ty?
P.S. Nic tak dobrze nie podsumuje jak słowa Bernadki (dziękuję Ci za nie!).
„A co do bycia rodzicem chrzestnym. To fajna sprawa. Trzeba przyznać że jest to też odpowiedzialna rola, bo bycie chrzestnym nie ma być dbaniem o sprawy materialne dziecka, jak większość uważa, lecz nauczaniem o Bogu ( oczywiście tylko jako pomoc rodzicom, bo na nich spoczywa najbardziej ten obowiązek) i kształtowaniem duchowości młodego człowieka w kierunku Jezusa. „

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co czujesz...