piątek, 8 stycznia 2016

Dzień z życia matki

Tak, jestem matką. Nawet podwójnie choć Piotruś przyjdzie na świat dopiero za kilkanaście tygodni. Jestem matką nieidealną – pełną obaw, trosk, złości, niemocy i…szczęścia.

Dwuletnie dziecko przechodzi tzw. bunt dwulatka. Kiedyś się z tego śmiałam – ale już mnie to nie bawi. Gdy Słodziak odwraca głowę od łyżeczki z przepyszną kaszką, gdy rzuca zabawkami w telewizor, gdy krzyczy NIE, gdy chce we mnie uderzyć głową (auć! To boli okropnie!)… Zaczęłam wierzyć w bunt dwulatka.

Gdy dwulatek jest porannym ptaszkiem i lubi wstawać o 4.30 - dzień zaczyna się czasem zamazywać przed oczyma. Widzi się niewyraźnie, depresyjnie, sennie, nijako. Widzi się bardziej to co jest trudem niż to co jest radością. Czy jestem dobrą matką? Czy robię to dobrze? Czy Słodziak jest szczęśliwy, dobrze zadbany, czy dobrze się rozwija? Milion pytań na sekundę, które plują w matczyne serce niepewność i gorycz.

Ale przychodzi wtedy taki moment…że dziecko podchodzi by dać buziaka, by się przytulić, by strzelić minę, za którą dało by mu się Oskara… Przychodzi czas oliwy na poranione serce matki i pojawia się błogi pokój. Pojawia się radość, duma, miłość. Coś czego nie da się opisać. Zrozumie to tylko druga matka.

Niestraszny jest największy foch, pogryzienia, niedospanie i niemoce, gdy wiesz, że dla kogoś jesteś całym światem. Taka to miłość. Bez końca. Prosta i czysta – dziecinna. Niezastąpiona…

1 komentarz:

  1. Więcej takich tekstów,karmię się nimi!Choć nie jestem jeszcze matką, to borykam się z podobnymi pytaniami w stosunku do moich podopiecznych. Spodobało mi się jak moja koleżanka po fachu stwierdziła, że lepiej okazywać emocja, ale tym samym kochać dzieci niż udawać idealną...

    OdpowiedzUsuń

Napisz co czujesz...