Jak ciężko jest usłyszeć ciszę... Właściwie, gdy o niej MÓWIMY ona znika. Jak ciężko dostrzec jej wagę, znaczenie, przydatność. Jak ciężko...
W monotonnym i rozpędzonym biegu życia zgubiłam ją, zgubiłam ciszę. Przyszła teraz, towarzyszka choroby, która zmusiła do odizolowania się od ludzi i dźwięków. Przyszła nieoczekiwanie i zajęła całą przestrzeń. Przyszła i zaczyna się panoszyć robiąc sobą rewolucję.
Cisza przyszła wraz ze spychanym w głąb lękiem i obawom. Nie chcę dotykać ich na co dzień - przecież jest wtedy tyle do zrobienia. Nie można mi przecież być słabym w codzienności, bo to oznacza porażkę, wypada się z gry o codzienność lepszą niż jest, o zachowanie stołka w miarę spokojnej i stabilnej codzienności.
Kto niczym nie ryzykuje, ten nic nie traci. Kto ryzykuje, może stracić wiele.
Cisza, która przyszła i robi rewolucję. Czy ją przyjmę czy zagłuszę? Jeszcze nie wiem...
http://www.youtube.com/watch?v=1HpfSVL1tp4
Kocham ciszę i jej spokój, choć czasem ta cisza jest pełna nieuwolnionego napięcia. Kocham ciszę i możliwość wsłuchania się w nią. Kocham także muzykę, bez której nie napisałbym żadnego wiersza. Jednak cisza dla mnie jest jak sól, szczypta. czym byłoby życie bez szczypty soli, czy ciszy...
OdpowiedzUsuń