czwartek, 10 maja 2018

Białoruskie kontrasty

„Podróż na Karaiby będziecie wspominać przez pół roku. Wizytę na Białorusi – przez całe życie” – to jedno z pierwszych zdań, które przeczytałam w książce Białoruś imperium kontrastów i pomyślałam, że zapowiada się bardzo ciekawa podróż. Jak zwykle się nie zawiodłam…



To opowieść z czterech podróży napisana przez Artura Zygmuntowicza. Nie jest to pierwsza publikacja autora – ma na swoim koncie książkę poświęconą Polsce Wschodniej Ziemia o ludzkiej twarzy oraz Piłeczki w palcach żonglerów, która odsłania kulisy funkcjonowania korporacji farmaceutycznych w Polsce. Kilka dni temu na rynek trafiła białoruska historia, w planach wydawniczych autora jest również cykl reportaży z Mołdawii i Zanzibaru. Przyznam, że z wielką chęcią sięgnę po inne publikacje Zygmuntowicza.

Autor jest mistrzem wprowadzania dygresji, co zwykle bardzo irytuje mnie podczas lektury. Tutaj było zupełnie inaczej. Podróżnik pisze w taki sposób, że każdą kolejną stronę pochłaniałam z lekkością i nieukrywaną przyjemnością. Wiele książek podróżniczych wydanych przez Bernardinum jest dobrych, tą zaliczyłabym do najlepszych.

Skąd taki tytuł? O jaki kontrast chodzi?
Kiedy poznawałam kolejne strony opowieści widziałam ją jednak bardzo wyraźnie. Białorusini zarabiają mało, a wydają wiele (nie zaciągając długów!); państwo jest opiekuńcze, a zarazem nie znosi sprzeciwu i pokazuje swą władze za pomocą pałek; prezydenta jedni kochają, drudzy nienawidzą; kontrast stanowi wygląd stolicy w stosunku do wiosek przypominających dwudziestolecie międzywojenne; urzędnicy białoruscy zawsze mają rację i potrafią to udowodnić, a przeciętny obywatel odda swoją ostatnią koszulę, kiedy tylko zaufa przybyszowi.

Wiele różnych aspektów – przyroda, zabytki (i sposób o ich dbanie, a raczej brak dbałości białoruskiej władzy), ludzie, białoruskie święta, środki transportu, typowe dla Białorusinów patrzenie na świat i wyjątkowe fast foody – o tym wszystkim dowiedziałam się z kartek opowieści.



Autor porusza wiele dziedzin opisując je w krótkich reportażach, których dopełnieniem jest wiele fantastycznych fotografii.
Cztery podróże, w tym dwa na rowerach. Wciągające opowieści o przygodach na przejściach granicznych (w tym również takim ze złamaniem prawa i okłamaniem granicznika). Opowieści o ludziach, z którymi podróżuje autor – niezwykle szczere, proste, wciągające. Chce się więcej i więcej – czułam się trochę jak kolejna uczestniczka tych wypraw.

Do tej pory Białoruś kojarzyła mi się tylko z silną władzą Łukaszenki. Po lekturze książki jest zupełnie inaczej. Nie tylko na Łukaszenkę patrzę teraz inaczej. Poznałam Białoruś jako państwo pełne kolorów, pięknych miejsc, niesamowitych postaci i władzy, która ma ogromny wpływ na społeczeństwo (nikt się temu nie przeciwstawia, a KGB wie o wszystkim i wszystkich bardzo wiele!).
W Areszcie Śledczym nr 1 w Mińsku wyrok śmierci wykonuje się strzałem z pistoletu w tył głowy. Rodzina straconego nie jest informowana o miejscu pochówku, a jedynie o fakcie stracenia skazanego. Wokół budynku Aresztu Śledczego panuje spokój. Nikt nie protestuje, nikt nie manifestuje poparcia. Ludzie przechodzą obok aresztu, rozmawiając przez komórki lub jedząc lody. Miejsce jak inne. Str. 184
Wiele opisywanych sytuacji mocno mnie rozbawiło. Autor bardzo barwnie opisuje również to co widział, słyszał, a nawet to co jadł (śmiałam się w głos czytając o piwie nazwanym „szczochami szatana”). Pewna lekkość, pasujące do reszty dygresje, duże poczucie humoru – wszystko to sprawiało, że często i chętnie wracałam do lektury.
Czy jest jakiś minus? Tak, jeden. Opowieść się szybko skończyła, a szkoda…

 

Dziękuję Wydawnictwu Bernardinum za kolejną fantastyczną podróż!
Tytuł Białoruś imperium kontrastów
Autor Artur Zygmuntowicz
Wydawnictwo Bernardinum
Liczba stron 304
Cena 44,90 zł

Grafika należy do Wydawnictwa, pozostałe zdjęcia są mojego autorstwa.
Chcesz wiedzieć o nowych wpisach na bieżąco? Zapraszam na mój funpage
Biegnąc pod wiatr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co czujesz...