piątek, 8 lutego 2013

Ona...

Ta, o której się nie mówi ma na imię ŚMIERĆ. Nie mówimy o niej, bo boli, bo chcemy od niej uciec...
Ktoś ostatnio zrobił jednak inaczej... Mimo choroby nowotworowej powiedziała "przyjmę tę śmierć najgodniej jak potrafię". Poraziło mnie to. Nikt nie chce umierać - pomyślałam.
Grażynka... Ta, do której nie zdążyłam wpaść na kawę, bo Anioł Śmierci przyszedł przede mną. Został mi dziś po niej tylko różaniec, w którym jedna dziesiątka ma 9 a nie 10 koralików... Nie tylko tego koralika mi tam brakuje. Brakuje mi jej. Jej troski o dzieci, rozmowy przy kawie i jej psa, który zostawia na mnie swoją długą jasną sierść. Brakuje mi jej zaangażowania, modlitwy, jej rozczochranej fryzury. Brakuje mi jej całej...
Przeczytałam ostatnio książkę z jezuickiej biblioteki, którą przetrzymałam (jak dobrze, że mnie za te książki nie ścigają...:)). "Uwięziona w Teheranie" to opowieść Mariny Nemat o jej... śmierci. Skazana na rozstrzelanie za udział w działaniach antyrządowych zostaje "uratowana" na placu gdzie za minutę miała zginąć... Uratowana pozornie, bo zmuszono ją do przejścia na Islam i poślubienia jednego ze strażników. Książka jest warta przeczytania - nie będę jej więc streszczać. Marina jednak czuje jakby umierała każdego dnia - bez swojego ukochanego, który pozostał "na wolności", bez rodziny, bez wiary i kościoła. Miała "męża", jego rodzinę, która bardzo dobrze ją traktowała, nie siedziała już w celi śmierci. Ale to nie było jej życie.
Myślę czasem jakie jest moje i twoje życie... Czy jest naprawdę nasze? Czy może należy do naszych trosk, naszej pracy, ludzi wokół, którzy coś na nas wymuszają mniej lub bardziej świadomie? Jaki wpływ mamy na to co się wokół nas dzieje? Czy tego właśnie chcemy?
Marina wygrała życie - jak? Przeczytaj książkę, niebawem będziesz mógł ją zabrać z jezuickiej biblioteki - nie będę jej dłużej przetrzymywać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co czujesz...