czwartek, 23 sierpnia 2018

Mówię ci: wstań! Przyjmij moc uzdrowienia – recenzja książki

Wierzysz w Boga? Jeśli tak, to bardziej wierzysz w Boga, czy Bogu? Modląc się chcesz się z Nim spotkać czy może tylko coś otrzymać? Dawca czy dar?

Czy dziś w Kościele Katolickim modlimy się z wiarą o cuda? Czy one się dzieją? Może to wszystko jest tylko naszym wymysłem? Jak do tego ma się działanie diabła i mój grzech – może jest karą i dlatego choruję?

Temat rzeka. Wiele wątków, kontrowersji, pytań.
Trafiła do mnie jakiś czas temu niepozorna książka – wywiad. Ks. Michał Olszewski SCJ odpowiada na bardzo trafne, szczere i głębokie pytania stawiane przez Mariusza Czaję i Michała Wilka. Tytuł mówi sam za siebie Mówię ci: wstań! Przyjmij moc uzdrowienia.


Muszę przyznać, że długo miałam opory by sięgnąć po tę książkę. Słuchałam kiedyś w internecie konferencji ks. Michała Olszewskiego, która z jakiś powodów (nie pamiętam już jakich) bardzo mi się nie spodobała. Najogólniej rzecz ujmując – unikałam konferencji i lektur związanych z tym kapłanem. Na szczęście Wydawnictwo eSPe nic o tym nie wiedząc podsunęło mi lekturę, która zmieniła diametralnie mój sposób patrzenia…

Ks. Michał jest uznanym rekolekcjonistą i ewangelizatorem. Jakiś czas pełnił posługę egzorcysty. Dziś jest bardzo zaangażowany w posługę uzdrawiania, a swoim doświadczeniem pracy, charyzmatów i rekolekcji, które prowadzi dzieli się w tej rozmowie.

Nie jest to dla mnie temat nowy – kilka lat posługiwałam modlitwą wstawienniczą, jakiś czas również modlitwą o uwolnienie metoda pięciu kluczy Neala Lozano (można o tej modlitwie dowiedzieć się również z tej książki). Po urodzeniu pierwszego syna trochę wycofałam się z posługi, gdy na świecie pojawił się drugi – zupełnie z niej zrezygnowałam. Doświadczenie jednak zostało. Nie jestem znawcą tematu i nie śledzę tego, jak to teraz wygląda. Myślę jednak, że w ten wywiad powinna zaopatrzyć się każda osoba, która chce w jakikolwiek sposób modlić się za innych.
Ks. Olszewski porusza bardzo wiele ważnych wątków. Dla mnie dużym odkryciem tej książki jest położenie akcentu na sakramenty.

Kto z nas wie kiedy można korzystać z sakramentu chorych? Mnie on do pewnego czasu kojarzył się tylko z ostatnim namaszczeniem. Do czasu aż sama miałam pewien problem zdrowotny i mój spowiednik pojawił się u mnie z olejami… Tak, byłam mocno zaskoczona. Nie umierałam przecież. Duszpasterz opowiada o wielu cudach, które widział, gdy udzielał tego sakramentu. Mnie mocno dotknęła historia mężczyzny, któremu po namaszczeniu zniknęły bardzo głębokie odleżyny. Po prostu zniknęły. Czemu jest tak, że nie sięgamy po ten dar? Czego się boimy, albo o czym nie wiemy?
Kiedyś myślano, że sakrament chorych to ostatnie namaszczenie. Kiedy już ksiądz z nim przychodzi, to ktoś umiera. Dzisiaj natomiast nie wzywamy już księdza do chorych, bo nie ma w nas tej wiary w uzdrowienie. Str. 6
Podobnie sprawa może wyglądać w przypadku sakramentu kapłaństwa, spowiedzi czy Eucharystii. Wierzysz, że spowiedź może cię uzdrowić? Ja wierzę, bo tego doświadczyłam, ale nie zawsze patrzyłam na konfesjonał jak na miejsce łaski – bardziej jak na salę tortur. Czy możliwość przyjęcia Komunii to nagroda za stan łaski uświęcającej? A może to sakrament uzdrowienia?

Kapłan dotyka w wywiadzie bardzo wieku wątków. Mówi bardzo prostym językiem i w taki sposób, że 120 stron lektury wciągnęłam w jeden wieczór. Dlaczego wciągnęłam? Moje serce bardzo potrzebowało takich treści, a moja głowa potrzebowała takiego uporządkowania.


Ks. Olszewski mówi o tym jak właściwie używać charyzmatów i kiedy dochodzi do sytuacji skrajnych, niedobrych, od których należy trzymać się na dystans. Wprost nazywa pewne rzeczy, które niestety zdarzają się na spotkaniach modlitewnych czy konferencjach znanych charyzmatyków.
Myślałam kiedyś, że jestem przewrażliwiona, bo skoro coś dzieje się w kościele to musi być dobre. Niestety nie zawsze tak jest. Kapłan mówi o pewnych nadużyciach, które czasem się pojawiają (np. zachęcanie do porzucenia modlitwy różańcowej). Przeczytałam też to, co sama tłumaczyłam ostatnio przyjaciółce – jeśli czujesz gdzieś niepokój, nie pozwól by kładziono na tobie ręce. Ks. Olszewski opisuje kiedy i dlaczego – zachęcam by poznać jego spojrzenie na ten temat, do mnie bardzo przemówiło.

W wywiadzie znajdziemy też sugestie co do tego czy przenikanie myśli z kościołów protestanckich na katolickie spotkania modlitewne jest dobre? Czy choroba jest karą za grzech? Kiedy opieramy naszą wiarę wyłącznie na cudach i dlaczego się tak dzieje? Czy grzech jest przeszkodą w modlitwie? Jak dobrze przygotować siebie do modlitwy wstawienniczej czy o uwolnienie? Co należy zrobić by móc modlić się w ten sposób za innych? Jak odróżnić szarlatana albo bioenergoterapeutę od chrześcijańskiego wstawiennictwa? Jaką rolę w posłudze kapłana odgrywają relikwie? Czy kapłan był kiedyś świadkiem wskrzeszenia?

Mnie osobiście bardzo urzekło podejście ks. Olszewskiego do terapii i tradycyjnego leczenia np. w szpitalu. Traktuje sprawę bardzo rozsądnie i w wyważony sposób. Często niestety spotykam się z tym, że osoby czują się uzdrowione i rezygnują z potrzebnego leczenia, bardzo sobie szkodząc. Ksiądz przestrzega przed rezygnowaniem z terapii.

A co jeśli modlę się i nic się nie dzieje? Czy źle się modlę? Zapraszam do lektury!
Książka wydaje się niewielka i krótka. Rzeczywiście – można przeczytać ją w jeden wieczór. Wątpię jednak, że można wszystkie treści od razu przyswoić. Mnie ta lektura z różnych powodów urzekła. Rozsądek i wiara – to połączenie często przebijało się z wypowiedzi kapłana.

Bardzo polecam tę lekturę wszystkim tym, którzy czują się w jakiś sposób powołani do modlitwy za innych – na końcu publikacji znajduje się Instrukcja Kongregacji Nauk Wiary, którą warto poznać. Polecam również tym, którzy potrzebują uzdrowienia. Być może zobaczą w tej lekturze coś, czego wcześniej nie dostrzegali.

Dziękuję Wydawnictwu eSPe za lekturę!

Tytuł Mówię ci: wstań! Przyjmij moc uzdrowienia
Autor ks. Michał Olszewski SCJ
Liczba stron 121
Wydawnictwo eSPe

„Wierna Tobie” – powieść chrześcijańska

Uwielbiam chrześcijańskie powieści. Wydawnictwo Dreams wiedzie u mnie prym w publikowaniu książek, które niesamowicie wciągają od pierwszych stron świetnie zbudowaną fabułą i postaciami, które się albo kocha albo nienawidzi. Tak też było przy powieści Wierna Tobie Becky Wade.




Czytając tę opowieść byłam pełna podziwu dla autorki. Jak udało jej się stworzyć taką historię? Coś co na pozór miało niewielkie znaczenie, wychodziło na jaw i stawało się źródłem radości bądź wielkiego cierpienia bohaterów. Książka zawiera wiele wątków, wszystkie mają głęboki sens, choć nie zawsze wyczuwałam to na początku lektury.

Nora Bradforg, która po porzuceniu przez narzeczonego żyje w świecie seriali i książek, spotyka przystojnego i pociągającego komandosa. Czy jej zauroczenie będzie na tyle silne by porzucić lęk przed głębszą relacją? Dlaczego John prosi kobietę o pomoc i co ma z tym wspólnego jego nieuleczalna choroba?

Nie jest to tanie romansidło, przy którym można popatrzeć na ludzi z przymrużeniem oka. To opowieść o wewnętrznych dylematach, bólu porzucenia i utraconych relacjach. To historia, która ukazuje nam niezwykle dokładnie co kryje się w sercach i duszach bohaterów – poznanie ich wrażliwości i tego co siedzi w nich bardzo głęboko było dla mnie podróżą niezwykłą.

Każdy z bohaterów niesie ze sobą wielki bagaż doświadczeń. Główne postaci – Nora i John oraz ich rodziny. Zagubione siostry Nory i historia tego dlaczego każdą z nich urodziła inna kobieta (nie spodziewaj się tutaj zdrad i intryg! Ta historia jest niesamowicie głęboka i pokazująca jak niewiele trzeba by stracić najbliższą osobę). Dziewczyna Johna, która bardzo chce go przy sobie zatrzymać. Biologiczna matka komandosa, która nosi w sercu wielką tajemnicę i której odkrycie sprawia, że bohaterowie stają na rozdrożu. Osiemdziesięcioletnia babcia Nory i jej zrzędliwość, która z jednej strony śmieszy, z drugiej intryguje.

To jedna z tych książek, które bardzo trudno opisać, nie zdradzając całej historii. Zachęcam bardzo do lektury – zostaniesz wprowadzony w niezwykły świat zawiłości ludzkich historii, uczuć, zranień i odnajdywania siebie w Bogu. To jedna z tych publikacji, które przeczytałam na jednym wdechu, a w sercu zostaną na długo…

Dziękuję Wydawnictwu Dreams za egzemplarz powieści!
Tytuł Wierna Tobie
Autor Becky Wade
Ilość stron 464
Wydawnictwo Dreams


Slajd powyżej jest własnością Wydawnictwa Dreams, zdjęcie u góry zrobione przeze mnie.
Książka wydana jest bardzo estetycznie i zapewniam, że wydobędzie się z Ciebie „wow”, gdy zobaczysz tę okładkę na żywo!

„Boliwia. Narzeczona, więzienie i cudze wesele”

Wiesz gdzie dokładnie leży Boliwia, jakim językiem posługują się jej mieszkańcy i co ją charakteryzuje? Przyznaję, że sama do niedawna wiedziałam niewiele… Z pomocą przyszedł odważny podróżnik, Paweł Wilk i jego fenomenalna opowieść Boliwia. Narzeczona, więzienie i cudze wesele.

Kto śledzi mojego bloga, ten wie, że uwielbiam książki podróżnicze wydane przez Bernardinum. Seria Poznaj Świat jest klasykiem samym w sobie – porywająca treść i masa pięknych zdjęć. Tak było i tym razem. W pierwszym kontakcie zachwyciłam się oprawą graficzną tej książki!
Tytuł może być trochę mylący… Autor opowiada nie tylko o Boliwii, choć jej poświęcona jest większość opowieści. Poznajemy też kawałek Peru (gdzie podróżnik ruszył za tytułową narzeczoną) oraz Meksyk, w którym postanowił zrobić coś pożytecznego i mu się to udało!

Historia zaczyna się nietypowo. Wilk mówi skąd pomysł na spisanie tego co przeżył i jak niepełnosprawny podopieczny dał mu masę inspiracji do tego, by to zrobić. A wszystko zaczyna od…więzienia.

Nie, nie został osadzonym. Wyjechał do boliwijskiego więzienia jako wolontariusz. Opowiada o realiach boliwijskiej władzy i tego jak absurdalny system więziennictwa rządzi się władzą pieniądza. Mniejszy wyrok dostanie ten, kto ma wpływy i zaplecze finansowe? Otóż to! Niesamowite są te więzienne opowieści, gdzie poznajemy osadzonych i ich historie oraz nietypowe dla nas formy resocjalizacji. Poznajemy też San Pedro, które jest czymś w rodzaju miasta więziennego, w którym przebywają całe rodziny. Jak to? Odsyłam do lektury – można się zadziwić!

Jednym z najmocniejszych momentów opowieści była dla mnie historia utonięcia dziecka… Autor opisuje boliwijskie drogi śmierci i to jak był świadkiem prób przejazdu przez podtopioną drogę. Wielu się udało dostać na drugi brzeg rzeki, była też pewna rodzina jadąca zwykłą osobówką i to wypchaną po brzegi.
Auto dryfowało jeszcze przez kilkanaście sekund. (…) Nie zdążyła wydostać się z niego siedząca na tylnym siedzeniu kobieta z kilkumiesięcznym niemowlakiem. Nastała cisza. (…) Nagle, po jakiejś minucie, na powierzchnię wypłynęła kobieta. (…) Niestety zabrakło jej cennych sekund na wydostanie własnego dziecka… Tym razem nie było oklasków. Jedynie rozpaczliwy krzyk matki niósł się po spiętrzonych wodach rzeki i uderzał w osłupiałych widzów. Str. 137
Praca dzieci, prostytucja, sportowe buty wiszące na drutach, które oznaczają niebezpieczny teren czy system emerytalny, który właściwie nie istnieje, bo ludzi nie stać na odkładanie składek (jedyny ratunek w dzieciach!) to ciemniejsza strona Boliwii, którą poznajemy.

Paweł Wilk z niesamowitą lekkością opowiada o swoich dociekaniach prozaicznych spraw, np. dlaczego Boliwijczycy nie dopijają piwa i jak możne to uratować życie? W co wierzą mieszkańcy tego kraju i dlaczego oddają cześć bożkom, mimo że uważają się za katolików?
Co ciekawe, większość górników w Potosi jest praktykującymi katolikami. Mężczyźni bez problemu godzą kult składania ofiar glinianemu czortowi z uczestnictwem w niedzielnej mszy w pobliskim kościele. Str. 186
Poznajemy też sytuacje śmieszne, graniczne, ciekawe. Dla kogoś nieznającego kultury Boliwii z pewnością zadziwiające i abstrakcyjne – jak np. opalenie sobie oczów w Andach czy boliwijskie poczucie czasu, które z punktualnością ma mało wspólnego. W Boliwii poznajemy też Roxanę, którą zaczyna łączyć coś z podróżnikiem…

Stąd też podróż Wilka do Peru. Po kilku miesiącach po powrocie z Boliwii rusza do ojczyzny ukochanej.

Tutaj pojawił się bardzo ciekawy wątek relikwii, które podróżnik zaoferował się przewieźć z Polski do Peru dla pracujących tam misjonarzy. Dlaczego nie doceniono jego trudu i co to pokazało mężczyźnie? Jak wyglądało przewożenie relikwii?

Autor pięknie opowiada też historię Inków i bardzo trudną, ale i zadziwiającą dla mnie opowieść o śmierci ojca Roxany. Dlaczego zadziwiającą? Przeczytaj sam – tego się nie da opisać…
Wilk opowiada też o trudnych rozstaniach, nie tylko tych, które spowodowane są odległością. Dziewczyna go porzuca. Dlaczego?

To nie koniec. To nie jest opowieść smutna i depresyjna – wręcz przeciwnie! Mężczyzna rusza do Meksyku! Zainspirowany pewną rozmową chce dać coś od siebie i udaje mu się zorganizować pieniądze dla meksykańskiego przedszkola. Jakie dary otrzymały dzieci i co podróżnik otrzymał w zamian?

W tej opowieści poznałam też nowe oblicze Meksyku – to przesiąknięte zachodnią kulturą. Warto czasem spojrzeć na świat oczami tubylców i zobaczyć, że świat się zmienia, a te zmiany nie zawsze niosą ze sobą dobro…

Dlaczego Wilk naraził nowo poznanego człowieka meksykańskiej mafii i czy nie miał wyrzutów sumienia zostawiając go w ich rękach na pewną śmierć? Jak skończyła się ta opowieść? Zaskakująco…

Barwna jest historia autora. Mieni się wieloma kolorami przeżyć, miejsc, ludzkich historii. Dla mnie było to wyjście poza swój świat – ten znany i ugłaskany. Czułam się zaprowadzona za rękę do miejsc i ludzi. Wilk pisze bardzo prosto i lekko. Tak, że czułam się towarzyszką jego podróży.
Jeśli lubisz przygody i odkrywanie świata – ta książka na pewno ci się spodoba. Zdecydowanie polecam!


Tytuł Boliwia. Narzeczona, więzienie i cudze wesele
Autor Paweł Wilk
Liczba stron 332
Wydawnictwo Bernardinum

Książkę można nabyć na stronie wydawnictwa w cenie 44,90 zł oraz w salonach Empik (złotówkę taniej).

„Gniew. Jak nad nim zapanować?”

Gniew – kojarzy się często bardzo negatywnie i źle. Latające talerze nad głową i wrzaski? Czy takie skojarzenie jest słusznie?
W ciągu ostatnich kilku dni czytałam bardzo powoli, krótkimi fragmentami książkę, w której znajduje się wiele odpowiedzi i sugestii dotyczących gniewu. Mimo, że to poradnik – nie czułam by wciskano mi jakąś formę terapii czy ideologii. Napisany bardzo przystępnie pomógł mi poukładać w głowie to, co już wcześniej niby wiedziałam, ale nie zawsze stosowałam w praktyce.


Autorami tej publikacji są wykwalifikowani terapeuci i doradcy. Dr Les Carter specjalizuje się w leczeniu zaburzeń emocjonalnych i relacyjnych. Jest uznawany za eksperta w poradnictwie chrześcijańskim. Dr Frank Minirth był doktorem medycyny i teologii oraz autorem bądź współautorem ponad stu publikacji. Na stronach Gniewu dzielą się swoim doświadczeniem, co nadaje tej książce bardzo wyrazisty charakter.

To nie jest książka łatwa. Jeśli nie czyta się jej tylko po to, by przeczytać i odłożyć, może bardzo mocno dotknąć i przemienić myślenie. Mojego chyba nie zmieniła diametralnie, choć wiele myśli, na które trafiłam były dla mnie polem do głębszej refleksji.

Podobnych książek przeczytałam w życiu bardzo wiele. Częściowo na studiach z nauk społecznych, na których co semestr miałam zajęcia z psychologii. Później również inne, dla samej siebie. Czy ta się czymś wyróżnia? Myślę, że tak.

Przede wszystkim autorzy sięgają do historii prawdziwych osób, które spotkali na swojej drodze zawodowej. Gdy czytam np. opowieść o życiu kobiety, która w jakiejś dziedzinie nie panuje nad gniewem podobnie jak ja, mam wrażenie, że autor mówi tylko do mnie. Te wplecione historie sprawiają, że publikacja staje się nie tylko bardziej „strawna” dla osób, które nie czytają tego typu książek, ale również staje się bliższa. Trochę tak serce przy sercu, bo podobne doświadczenia bardzo łączą.


Autorzy podchodzą do tematu gniewu bardzo kompleksowo. Zaczynając od tego czym on jest i jaka jest jego wartość moralna, przechodzą do tego jak nad nim panować.
Chociaż sama obecność gniewu jest zazwyczaj odczuciem negatywnym, możesz decydować o tym, jak sobie z nim poradzić.
Str. 36
Bardzo fachowo, a zarazem prosto. Autorzy proponują wiele pytań do samodzielnej refleksji, które pozwalają spojrzeć na siebie trochę z boku i ocenić jak bardzo gniew zakorzeniony jest w moim życiu.
Podobał mi się drugi rozdział książki Gniew żywi się niezaspokojonymi potrzebami. Psychiczne potrzeby, których nie zaspokajamy, uzależnianie się od opinii innych ludzi, brak kontaktu z Bogiem, poczucie bycia kontrolowanym, gniew wywołany przez samego siebie i nieprawidłowe wybory – to tylko kilka ze sfer, które poruszają tutaj terapeuci.
Umiejętność panowania nad gniewem obejmuje stanowczą walkę o swoje osobiste potrzeby. Jednak jeśli chcemy osiągnąć stan równowagi w szukaniu zaspokojenia swoich potrzeb, musimy najpierw mieć pewność, że są one autentycznymi potrzebami. Większość naszych potrzeb materialnych to po prostu zwykłe zachcianki. Kiedy uzyskamy właściwą perspektywę spojrzenia na potrzeby i zachcianki, poziom naszego gniewu się obniży.
Str. 135
Jaki związek z gniewem mają inne emocje? – znajdziesz odpowiedź w trzeciej części książki. Pycha, strach, samotność czy poczucie bycia gorszym. Jak się to ma do gniewu i czy można coś z tym zrobić, a jeśli tak, to co?

O różnych możliwościach zmiany dowiadujemy się z ostatniej części książki. Autorzy poruszają tutaj też kwestie np. radzenia sobie z gniewem dziecka – ten rozdział był dla mnie pomocny by spojrzeć na swoje macierzyństwo z pewnego dystansu. Rzeczy niby oczywiste, ale nikt z nas nie jest dobrym lekarzem we własnej sprawie…

Czasem mimo wielu prób, dobrych rad, wprowadzenia zmian – gniew się utrzymuje. Co wtedy? Zapraszam do sięgnięcia po lekturę – autorzy udowadniają w niej niezbicie, że możesz decydować o kierunku swoich emocji i pokazują jak tego dokonać. Nie jest to sprawa prosta, ale warta tego by choćby podjąć próbę zmian i stać się bardziej świadomym tego co się dzieje w moim wnętrzu.

Komu polecam tę lekturę?

Sobie – odpowiadam bardzo poważnie. Często wstaję rano zagniewana i nie rozumiem dlaczego. Łatwo tracę cierpliwość. Ta książka pokazała mi jakie mogą być tego źródła i jak mogę nad tym pracować.

Autorzy są doradcami chrześcijańskimi, dotykają więc w swoich rozważaniach również sfery sacrum. Czy dałabym tę książkę niewierzącemu przyjacielowi? Nie wiem. To, o czym mówią autorzy ściśle wiąże się z życiem chrześcijańskim, odnosi się do odpowiedzialności przed Bogiem.

Dla mnie to ogromna zaleta tej książki. Dla osoby, która nie poznała Jezusa będzie rzeczą odpychającą – takie było moje wrażenie w trakcie lektury. Mimo, że tych treści nie jest dużo i są bardzo subtelne, nadają pewien kierunek. Nie da się bowiem odłączyć walki o swoje wnętrze od życia duchowego – jeśli jesteśmy tego świadomi, ta lektura może poprowadzić nas do bardzo głębokiej przemiany.

Dziękuję Wydawnictwu Koinonia za kolejną lekturę zmieniającą życie.

Tytuł Gniew. Jak nad nim zapanować?
Autorzy dr Les Carter i dr Frank Minirth
Liczba stron 292
Wydawnictwo Koinonia

„Przedziwny sekret Różańca Świętego” recenzja

Znasz modlitwę różańcową? Jeśli odpowiedziałeś „tak” – czy znasz jej źródło, historię? Przyznam, że ja o Różańcu nigdy nie wiedziałam zbyt wiele. Moja wiedza kończyła się na poznaniu tajemnic i podstawowej techniki odmawiania tej modlitwy. Nigdy jednak nie czułam się bardzo do niej zachęcona. Aż do pewnego czasu…

Wydawnictwo PROMIC wydało niedawno dzieło, które zaliczane jest do klasyki literatury religijnej. Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort żył w VII wieku (1673-1716), jego słowa stały się jednak dla mnie bardzo aktualne!




Przedziwny sekret Różańca Świętego jest dziełem niepozornym. Kto chciałby czytać świętego sprzed przeszło trzystu lat? Co on może dziś nam powiedzieć? Okazuje się, że bardzo wiele…
Bogu podoba się nie tyle długość, ile żarliwość modlitwy – i taka modlitwa zjednuje Jego serce. Jedno Zdrowaś Mario dobrze odmówione ma znacznie większą zasługę niż sto pięćdziesiąt odmówionych źle. Niemal wszyscy katolicy odmawiają Różaniec, jego część lub przynajmniej kilka dziesiątków Zdrowaś Maryjo. Czemu więc tak mało jest katolików, którzy poprawiają się ze swoich grzechów i postępują w cnocie? Jest tak właśnie dlatego, że nie odmawiają tych modlitw, jak należy. Str. 163
Mam wrażenie, że dziś sporej części katolików Różaniec kojarzy się z dwiema sytuacjami – z zadaną w konfesjonale pokutą, bądź z modlitwą przed mszą pogrzebową. Ilu znasz katolików odmawiających Różaniec? Ja niewielu… Sama do niedawna miałam z tą modlitwą duży problem.
Nie rozumiałam tej modlitwy. Powtarzanie tych samych słów nużyło, a w głowie krzyczało „bez sensu!”. Nie znałam sekretu… Dziś, po lekturze Przedziwnego sekretu Różańca Świętego czuję potrzebę tej modlitwy i modlę się codziennie dziesiątkiem za pewnego kapłana. Nie było to nagłe olśnienie, ale moje serce po lekturze tej książki zaczęło pragnąć więcej…

O czym mówi święty, że zdołał mnie przekonać? 

Mimo, że żył wieki temu, książeczkę czytało mi się dobrze – nie jest napisana zawiłym i niezrozumiałym językiem, wręcz przeciwnie. Mój egzemplarz dorobił się wielu zakładek i słów, do których często wracam…

Na czym polega ta modlitwa i skąd pomysł na powtarzanie tych samych słów? Jak ją prawidłowo odmawiać? Autor pokazuje nie tylko jak poprawnie modlić się na Różańcu, ale udowadnia, że ma to głęboki sens duchowy.

Opisuje wiele cudów, których był świadkiem, a wydarzyły się dzięki tej modlitwie. Nie stawia tu jednak Maryi na miejscu Boga – pokazuje dokładnie jak przez rozważanie tajemnic Różańca można poznać życie i działalność Jezusa, a tym samym coraz bardziej się do Niego upodabniać i wzrastać w chrześcijaństwie.

Autor przestrzega przed czymś, co mnie zdarza się bardzo często – odmawianie Różańca niedbale i porzucanie tej modlitwy pod błahym pretekstem. Przyznaję, że po lekturze zaczyna się to we mnie zmieniać… Pragnienie modlitwy jest większe niż chęć rezygnacji z niej.

Opowieści z życia św. Dominika i wiele przytaczanych historii z życia osób, które poznawały Różaniec dodaje publikacji niesamowitej głębi i zarazem pokazuje, że to, o czym mówi święty przekłada się na zwykłe, codzienne życie chrześcijańskie.

Jeśli nie rozumiesz skąd w Kościele Katolickim wzięła się modlitwa różańcowa, bądź nie potrafisz się do niej przekonać – zajrzyj do tej publikacji. Być może pociągnie twoje serce równie mocno jak moje.

Dziękuję Wydawnictwu PROMIC za egzemplarz książki.
Tytuł Przedziwny sekret Różańca Świętego
Autor Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort
Liczba stron 288
Wydawnictwo PROMIC
Książkę można nabyć na stronie wydawnictwo.pl w cenie 22, 90 zł.
Pierwsze zdjęcie (u góry) należy do Wydawnictwa PROMIC, pozostałe są mojego autorstwa.

„Strach przed diabłem”

Gdy słyszysz słowo „diabeł”, co czujesz? Lęk, niewiarę, a może nic? Wierzysz w istnienie złych duchów? A może się ich boisz?

Jakiś czas temu zobaczyłam na stronie Wydawnictwa PROMIC zapowiedź książki Strach przed diabłem. O przezwyciężaniu leków i przesądów i byłam jej bardzo ciekawa!



Przyznaję, że sama często spotykam się ze skrajnymi sytuacjami – albo ktoś nadmiernie skupia się na złu i wszelkie źródło wszystkich swoich życiowych nieszczęść widzi w działaniu demonów, albo wręcz przeciwnie – ludzi, którzy twierdzą, że szatan to postać z bajki.

Kto ma rację? Ta książka fenomenalnie to pokazuje! Autor jest egzorcystą, więc posiada zarówno podstawową wiedzę, jak i praktykę by mówić o złu. Zaciekawiło mnie to, że specjalizuje się w zagadnieniach z zakresu psychopatologii klinicznej – pomyślałam, że warto sięgnąć po publikacje kogoś patrzącego na temat wszechstronnie i wieloczynnikowo i się nie zawiodłam!

Autor zaczyna nietypowo – od kwalifikacji lęków. Mówi kiedy jest on naturalny, a kiedy staje się chorobliwy. Bardzo prosto pokazuje jakie mechanizmy rządzą ludzką psychiką i kiedy możemy mówić tu o działalności demonicznej.

Bardzo podobało mi się rozliczenie naszej historii z wierzeń o magii, czarownicach i plagach. O tym jak Kościół i państwo wymuszały zeznania by spalić (niewinną!) osobę na stosie. Polowania na czarownice, obsesja Marcina Lutra na punkcie diabła, demonizacja kobiety (wystarczyła pogłoska, by ktoś został winny uprawiania czarów).
Mogę tylko przyznać rację pisarzowi Danielowi Mallinusowi (1939-1990), który twierdził, że „przez całe wieki Kościół zanadto zajmował się czarownictwem i egzorcyzmami, a za mało szczęściem ludzi”.
Str. 62
Czy dziś diabeł powrócił i odżyły fascynacje nim? Autor świetnie opowiada o przesądach o podłożu religijnym, które wywołują lęki i sprawiają, że ludzie wszędzie widzą demoniczne działania (i szukają egzorcysty i miejsc z modlitwą o uwolnienie). Niestety często widzę takie postawy w swoim środowisku: dziecko obejrzało „złą” bajkę, więc opętał je demon i jest niegrzeczne. Musi być czerwona wstążka przy wózku noworodka, bo ktoś rzuci na nie urok. Nie chodzę do sklepu „xyz”, bo ma coś demonicznego w nazwie. Nie kupię czegoś, bo ktoś kiedyś powiedział, że… Przykłady można mnożyć…
Pogląd, że rytuał egzorcyzmu rozwiąże wszystkie problemy, podobnie jak mniemanie, że moce zła mają niemal nieograniczoną władzę nad naszym życiem, wynika z magicznego rozumienia wiary. Brak formacji duchowej i rozmycie pojęć religijnych, w znacznej mierze sprzyja szerzeniu się zabobonu i kierujących nim lęków.
Str. 78
Jak nie popaść w skrajności? Egzorcysta mówi wprost, że diabeł istnieje i ma wpływ na życie ludzkie. Jak jednak nie skupiać się na nim i być zwycięskim w walce o wolność, wiarę i nadzieję? Duszpasterz mówi o potrzebie…wiary w Boga.

Kapłan z niesamowitą prostotą mówi o tym, że najlepszym środkiem zaradczym na strach jest zdrowy dystans, poczucie humoru, śmiech, a przede wszystkim głęboka wiara i ufność Bogu. Tak by odzyskać zaufanie do Boga i człowieka. Narzędzia formowania własnego spojrzenia: modlitwa, post i umartwienia dają siłę do bycia rozważnym i wyważonym. Odwaga idzie w parze z prawdziwą wiarą?
Nie popadajmy w rezygnację, ale reagujmy i pokonujmy swoje lęki, patrząc im prosto w oczy.
Str. 87
Publikacja kończy się słowniczkiem, w którym egzorcysta tłumaczy m.in. czym jest psychoza czy inkwizycja oraz modlitwami o ochronę i uwolnienie od demonów.



To jedna z niewielu publikacji o demonach, którą polecam z czystym sumieniem. Nie wprowadziła we mnie lęku czy niepokoju, ale jednocześnie mówiła o tym, że szatan istnieje i działa w naszym życiu.

Polecam szczególnie tym, którzy nadmiernie skupiają się nad działaniem złych mocy i nie potrafią sobie z tym poradzić. Również tym wątpiącym. I tym, którzy sami jeszcze nie wiedzą gdzie jest ich stanowisko. Ta pozycja warta jest lektury. Jej wielowymiarowość i zdrowe spojrzenie autora są bezcennym darem!

Dziękuję Wydawnictwu PROMIC za egzemplarz książki do recenzji!
Tytuł Strach przed diabłem. O przezwyciężaniu leków i przesądów
Autor Gilles Jeanguenin
Liczba stron 136
Wydawnictwo PROMIC

„Anioł Stróż” – lektura dla dzieci i nastolatków

Jakiś czas temu trafiła do nas książeczka dla dzieci Anioł Stróż Emilii Litwinko. Wiedziałam od autorki, że to opowiadanie dla dzieci starszych – w wieku szkolnym. Mój pięciolatek uparł się jednak, że będzie jej słuchać na dobranoc. Minęło wiele wieczorów aż zgodził się na zmianę repertuaru małego czytelnika – Anioł Stróż bardzo mu się spodobał i zadawał o niego wiele pytań.



Poznajemy Emilkę, która opowiada o swoich przygodach. Zaczyna od spóźnienia na szkolny autobus, które skutkuje nienapisaniem sprawdzianu. Nie jest to jednak główny problem dziewczyny – jest nielubiana i wyśmiewana w klasie, nie potrafi dogadać się z mamą, a tata pracuje jako marynarz.
Dziewczyna czuje się lepsza od swoich koleżanek, ale mimo to przeżywa w jakiś sposób ból odrzucenia i niezrozumienia – co autorka przedstawia w mistrzowski wręcz sposób!
Wepchnęłam się w tłum, żeby dotrzeć do swojej szafki, i szybko zaczęłam się przebierać. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść, czułam się tu strasznie. Niby nie przeszkadzało mi, że zawsze jestem z dala od klasy. Dlatego ciągle się zastanawiałam, skąd bierze się takie dziwne ukłucie w sercu. Bo chyba nie z zazdrości? Chyba nie z żalu i nie z samotności? Przecież to niemożliwe. Str. 19
Pewnego wieczoru mama życzy jej, by przyśniły jej się aniołki. I to życzenie się spełnia!
Anioł Stróż bohaterki prowadzi ją w różne miejsca, pokazuje różne sytuacje, ludzi i ich troski. Emilka nabiera innego spojrzenia na to co się wokół niej dzieje. Zaczyna zmieniać swoje nastawienie do świata i ludzi, otwiera się na relacje. Poznaje też Matkę Bożą i przytula się do Jej dobrego, kochającego serca. To przytulenie daje pewien obraz braku w życiu bohaterki.

Byłam zachwycona sposobem w jaki Emila Litwinko wykreowała tę bohaterkę. Mój mąż, czytając książkę dzieciom stwierdził, że sama musi mieć duże doświadczenie różnych życiowych sytuacji by tak mocno, prosto i szczerze wejść w czyjąś duszę.

Mnie osobiście bardzo mocno dotknęła postać matki. Kobiety, która dużo pracuje, jest wyczerpana, niemiła i nieradząca sobie z samą sobą. Matka, która chce dobrze, ale jej nie wychodzi. Trochę się z nią utożsamiłam i zobaczyłam siebie – co sprawiło, że zaczęłam bardziej uważać na to co i jak mówię moim dzieciom, gdy czuję się przemęczona.

Książeczkę czyta się bardzo przyjemnie. Jest idealną lekturą dla dzieci i nastolatków z problemem z adaptacją w grupie rówieśniczej i dla dzieci smutnych czy osamotnionych. Zdecydowanie łatwiej przyswoją je dzieci wierzące, choć opowieść jest bardzo uniwersalna.

Historia Emilki daje nadzieję, że zawsze ktoś przy nas jest i czuwa – mnie samej czytanie sprawiało ogromną satysfakcję!

Dziękuję Autorce za egzemplarz książki do recenzji!
Tytuł Anioł Stróż
Autor Emilia Litwinko
Ilość stron 59
Wydawnictwo eSPe

„Różaniec dla matek w trudnej i zagrożonej ciąży” – recenzja

Różaniec dla matek w trudnej i zagrożonej ciąży trafił do mnie za późno. Tak bardzo potrzebowałam czegoś takiego przeszło dwa lata temu, gdy leżąc na patologii ciąży i krwawiąc, modliłam się o uratowanie mojego dziecka. Tak wiele bólu i niepewności było wtedy we mnie. Dlatego te rozważania pracują wciąż żywo, mimo że nie oczekuję dziś dziecka.



Emilia Litwinko stworzyła niezwykłe dzieło. Przenikające do głębi, bo z głębi serca autorki. Leżąc na patologii ciąży, trzeci raz pełna lęku o to co wydarzy się tym razem – czy uda się donosić ciążę? Czy zabiegi lekarskie coś pomogą? Mając w domu dwóch wcześniaków, bała się o kolejne dziecko. Wtedy zaczęły powstawać te rozważania…
Niech te rozważania pomogą mi samej i tym kobietom, do których trafią, odnajdywać w swoim cierpieniu sens i Boży plan dla siebie oraz nie tracić nadziei, że mimo trudnych doświadczeń wciąż jesteśmy w troskliwych rękach Boga. Str. 9
Autorka zaczyna od Tajemnic Radosnych, rozważając każdą kolejną dziesiątkę. Przechodzi później do Tajemnicy Bolesnych, Chwalebnych i Światła. Nie trzeba czytać/ odmawiać ich po kolei. Można robić to według własnego rytmu i potrzeby.


Każde rozważanie zaczyna się od cytatu z Pisma Świętego, komentarza do niego oraz krótkiego wspomnienia autorki z pobytu w szpitalu. Nie wiem co dotknęło mnie najbardziej. Czułam się przeszywana na wskroś każdym z tych opisów czy fragmentów. Ich szczerość, prostota i odniesienie do życia Maryi i Jezusa – choć rozważania są krótkie, mam nieodparte wrażenie, że nic więcej nie można do nich dodać…
Pamiętam ją jak dziś, chociaż już nie wiem, jak się nazywała. Leżała w tej samej sali co ja, pod oknem, była „po terminie”. Kiedy trafiłam na oddział, zagrożenie zakończenia mojej ciąży było już tak duże, że nie pozwalano mi się nawet lekko podnieść, by zjeść obiad. Sama zaproponowała, że mi pomoże. Opierałam się na początku, ale cóż, byłam głodna, a mąż pojechał do domu po moje rzeczy. Karmiła mnie łyżka po łyżce jak dziecko. Następnego dnia wieczorem poszła na porodówkę i tam urodziła swojego wyczekanego synka. Już więcej jej nie widziałam. Str.45
Jeśli szukasz duchowego wytchnienia w trudach ciąży (nawet jeśli nie jest zagrożona!), polecam tę lekturę.
Czytając ją dwa lata od ostatniego porodu, czułam jak moje lęki i wspomnienia przenoszą mnie na wejherowską patologię ciąży. Teraz były mniej bolesne, bo nie byłam sama. Emilia w sposób niezwykły łączy życie matki i jej dziecka z historią Świętej Rodziny.

Nawet jeśli nie lubisz lub nie chcesz odmawiać różańca – polecam te rozważania. Niosą nadzieję, wiarę i dają poczucie, że nie jest się osamotnionym w swoich zmaganiach. Sama ich lektura daje ciepło, wiarę, nadzieję i miłość – tak przynajmniej było ze mną…

Bardzo chciałabym by książka Emilii Litwinko trafiła na każdy polski oddział ginekologiczny. Tak, by kobiety nie cierpiały już w samotności, ale by poczuły się zabrane w podróż do serca Maryi – tak jak ja poczułam się podczas lektury Różańca.

Emilio, dziękuję za książkę. Czuję, że będzie wędrować teraz z rąk do rąk, z serca do serca. Niech niesie nadzieję tym, którzy teraz najbardziej jej potrzebują!

Tytuł Różaniec dla matek w trudnej i zagrożonej ciąży
Autor Emilia Litwino
Liczba stron 88
Wydawnictwo eSPe

środa, 1 sierpnia 2018

„Widziałam cuda. Prawdziwe historie uzdrowień z ostatnich lat”- recenzja

Kiedy człowiek staje przed bólem i nieuleczalną chorobą, często zwraca swoje oczy ku Bogu. Wielu modli się żarliwie o uzdrowienie, wiedząc, że po ludzku nie ma nadziei. Niektórzy z nich doznają cudu – o tym opowiada Elżbieta Ruman w swojej najnowszej książce Widziałam cuda. Prawdziwe historie uzdrowień z ostatnich lat.



Czym jest cud? Co należy zrobić by został on uznany przez Kościół Katolicki? Od tego zaczyna się publikacja. Autorka rozmawia z księdzem biskupem Wiesławem Śpiewakiem, który w bardzo prosty i szczery sposób odpowiada na pytania o istnienie cudów i uznanie ich przez Kościół (co się okazuje wcale nie być łatwe!). Bardzo urzekło mnie pytanie, które sama sobie często zadaję – dlaczego nie wszyscy mogą doświadczyć uzdrowienia?
Modlimy się nie o cuda dla samych cudów, lecz wielokrotnie, gdy w życiu stajemy wobec problemów przerastających nas wszystkich, modlimy się o przemożne Boże działanie. Czym różnilibyśmy się od niewierzących, gdybyśmy w potrzebie nie szukali Bożej łaski, często wbrew nadziei? (…) Niektóre cuda się nie dzieją, dlatego że dobre jest dla nas coś zupełnie innego, a wie o tym tylko Pan Bóg. Nam się tylko wydaje, że wiemy, co jest dla nas najlepsze.
Str. 24
Autorka spotykała się z osobami, które patrząc po ludzku, powinny nie żyć, bądź być np. sparaliżowane, a są w pełni sił i zdrowia. Jak to się stało?
Andrzej, który wprost z oddziału intensywnej terapii wrócił do domu. Doznał poważnego urazu czaszki, a mimo to żyje i jest bardzo aktywny – wierzy, że to nowenna do Matki Celiny Borzęckiej go uratowała – modliło się nią wiele osób, gdy chłopak leżał w szpitalu podłączony do maszyn podtrzymujących funkcje życiowe.

Marcin, który spalił sobie twarz – w szpitalu zdjął sobie opatrunki (był wtedy małym chłopcem), a jego rany zaczęły się goić w przeciwny sposób.
Chłopiec sam zdjął bandaże z twarzy, spod spalonej skóry widać nową, różową i zdrową. My nic nie zrobiliśmy, poza leczeniem zachowawczym – chłopca czekało długie i trudne leczenie, liczne przeszczepy skóry, a na koniec blizny zmieniające twarz. Jednak dziś zobaczyliśmy, że dalsze leczenie nie będzie potrzebne!
Str. 51
Zmiażdżone kręgi i wyrok – wózek inwalidzki. Jak to się stało, że Julian chodzi i ma się dobrze?
Paulinka chora na nowotwór i jej listy do Jana Pawła II. I to nie jedyny cud opisany w tej publikacji z udziałem świętego Papieża.
Cud, który dokonał się w łódzkim kościele Jezuitów podczas mszy świętej? Bronisława, która 20 lat była kaleką, dziś porusza się bez problemu!
Mnie najbardziej poruszyła historia Daniela, który został porażony prądem podczas koszenia trawy w ogrodzie sióstr zakonnych.
Upadając zobaczyłem jeszcze tylko, że w moją stronę biegnie jakaś siostra. Jak przez mgłę widziałem przy sobie szary habit, poczułem, jak siostra chwyta mnie i odciąga od przedłużacza. Potem straciłem przytomność.
Str. 142
Wszystkie ekspertyzy i dogłębne dochodzenie wykazało, że nie jest to możliwe – nikt nie mógł dotknąć chłopaka, by nie zostać samemu porażonym prądem. Ktoś go jednak odciągnął i tym samym uratował życie… Daniel rozpoznał siostrę na obrazie – to była św. Urszula Ledóchowska.
Czy dieta i wstawiennictwo Hildegardy z Bingen mogą uleczyć z nowotworu w zaawansowanym stadium? Czy dziecko potrącone i ciągnięte przez ciężarówkę i uderzające wielokrotnie głową o chodnik może przeżyć i wrócić do pełnej sprawności? Czy niezidentyfikowana ciecz, która płynie z ciała św. Charbela może sprawić, że umierający mężczyzna po wypadku wróci nagle do zdrowia?
Wiele niesamowitych historii, które wymykają się ludzkiemu poznaniu i rozumowi. Być może właśnie tak powinno być – byśmy mieli miejsce w sobie na wiarę?

Publikacja kończy się wywiadem z aktorką Małgorzatą Kożuchowską, która wiele lat współpracowała z autorką książki.

Czy wierzę w cuda? Albo raczej czy wierzę, że Bóg może ich dokonać – tu, teraz, w moim życiu? Polecam lekturę tej książki – nie dla wzbudzenia sensacji niewytłumaczalnymi zjawiskami, ale raczej po to by wzmocnić swoją wiarę, że Bóg jest i w swojej miłości zakłóca normalny bieg natury. Cuda opisane przez autorkę potwierdzone są przez Kościół, a lekarze wypowiadają się wprost, że po ludzku wszystko powinno wyglądać inaczej…

Jak powiedział ks. bp. Wiesław Śpiewak w wywiadzie na początku publikacji:
Należy modlić się o cuda. To są bowiem znaki, że Pan Bóg nie zostawił nas na pastwę losu, więc niech będą, niech się dzieją. Niech dodają nam nadziei w trudnym zmaganiu z codziennością.
Str. 24
Dziękuję Wydawnictwu Bernardinum za lekturę – piękną nie tylko wizualnie, ale porywającą serce ku większej wierze i zaufaniu!
Tytuł Widziałam cuda. Prawdziwe historie uzdrowień z ostatnich lat
Autor Elżbieta Ruman
Liczba stron 224
Wydawnictwo Bernardinum
Książkę można nabyć na stronie Wydawnictwa (ksiegarnia.bernardinum.com.pl) w cenie 34, 90 zł