piątek, 18 czerwca 2021

"Tak mnie skrusz. O kochającym Bogu, który nas kształtuje"

 

Książka, która jest prowadzeniem za rękę. Nie do końca rekolekcje, choć z pewnością jest to dotkniecie sfery sacrum przez słowa zapisane. Świadectwo życia, które pociąga. Propozycja modlitwy, która ożywia. To wszystko w małej publikacji księdza Andrzeja Nackowskiego.


Przyznaję, że widząc zapowiedź książki, serce zapikało mi mocniej. Nie często się to zdarza, choć przyznaję, że słowa z okładki „tak mnie skrusz” nie brzmiały początkowo zbyt zachęcająco. Nie chcę kruszeć, chcę być twarda...


Ta książka mnie nie zaskoczyła w sferze intelektualnej, choć zaznaczyłam w niej masę fragmentów, które mnie zainspirowały. Autor proponuje osiem kroków – w każdym dotyka konkretnej przestrzeni serca, wiary, patrzenia. Dotyka to słowo idealnie opisujące sposób, w jaki napisał tę książkę.


Chciałbym, byśmy w końcu pozwolili Panu Bogu się rozszarpać. Tak, żeby On potem mógł poskładać wszystko na nowo, tak jak sam zechce. Str. 14


Każdy rozdział zaczyna się od rozważania kapłana. Kilka stron szczerej refleksji opartej o konkretne fragmenty i postaci biblijne. Lubię takie rozważania. Pokazują nie tylko pewną duchową przestrzeń autora, ale mnie osobiście pobudzały do zajrzenia we własne serce. Napisane prosto, wciągająco. Czytałam ciągle chcąc więcej. Zatrzymywałam się jednak na jednym rozdziale raz na kilka dni. Dlaczego?


Po każdym z rozważań autor podaje propozycję modlitwy. Nazywa ją medytacją, choć mnie medytacja kojarzy się z trochę inną duchowością – modliłam się więc po swojemu i z propozycji autora skorzystałam tylko częściowo, po każdym rozdziale medytując na sposób ignacjański.


Czy to źle? Czy autor zrobił coś mniej wartościowego? Wręcz przeciwnie! Jego wprowadzenia do modlitwy są wystarczające, bardzo dobre. Mnie jednak potrzebne było coś innego. Wykorzystałam po trochę to, co zaproponował. Dla czytelnika, który nie chce kombinować z formą (tak, lubię sobie czasem utrudniać życie :)) to, co proponuje kapłan będzie w zupełności wystarczające... Przyznaję, że mnie osobiście rozszarpało, pobudziło, dotknęło rozważanie Drogi Krzyżowej, które pojawia się w dwóch rozdziałach. To, w jaki sposób autor rozważa Mękę Jezusa poruszyło we mnie struny, których na co dzień w ogóle nie dostrzegam...


Łatwo kopać leżącego, nie czując ciężaru, pod którym upadł. Str. 77 [frag. rozważania Stacji III]


To książka o miłości, wewnętrznym zmaganiu i patrzeniu nie zawsze po Bożemu. Bardzo prosta, ale otwierająca pozamykane przed światem, Bogiem i samym sobą przestrzenie. Tak prosta, że z pozoru banalna, choć jeśli uda się ją nie tylko przeczytać, ale i przeżyć – niesie za sobą ogrom duchowego dobra.


My czasem boimy się tego wyrzucenia z siebie prawdy, ponieważ sądzimy, że nie wolno, że Pan Bóg chce nas grzecznych, idealnych. Jednakże zrozumcie: Pan nie pragnie nas idealnych. On chce po prostu nas, ciebie i mnie. Gdyby chciał ciebie idealnego, stworzyłby cię takim. Lecz On chce po prostu ciebie. Tylko musisz stanąć przed Nim ty jako ty. Nie jako twoja wersja ugrzeczniona, ze złożonymi rączkami. Nie. Jeśli jest w tobie rozdarcie, stań przed Nim z rozdarciem, bo On pragnie ciebie. I wtedy doświadczysz tego, o czym mówi prorok Ozeasz: „On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę przewiąże”. Amen. Str. 45


Czy i komu polecam?


Jestem zdecydowanie na tak! Każdej osobie, bez względu na to, która ławka w kościele jest ci najbliższa i czy w ogóle do niego zaglądasz. Ta książka może być pięknym spotkaniem i niech nim rzeczywiście będzie...


Dziękuję Wydawnictwu eSPe za lekturę!


Tytuł Tak mnie skrusz. O kochającym Bogu, który nas kształtuje
Autor ks. Andrzej Nackowski
Liczba stron 144
Wydawnictwo eSPe
https://boskieksiazki.pl/pl/p/Tak-mnie-skrusz.-O-kochajacym-Bogu%2C-ktory-nas-ksztaltuje/1156


piątek, 18 października 2019

„Oddać serce” Lindsay Harrel

Rzadko zdarza mi się głęboko wzruszać przy czytaniu powieści.

Owszem, zachwycam się fabułą, narracją, stylem. Jednak wywołanie we mnie tylu emocji zdarza się nieczęsto. Książka Oddać serce dotknęła mnie mocno, z wielu powodów.



Lindsay Harrel stworzyła opowieść niby prostą, na pozór banalną, ale podała ją w taki sposób, że wzrusza i zaprasza do głębszej refleksji nad życiem, relacjami, wiarą.

Poznajemy Megan Jacobs, której życie kręci się wokół choroby serca. Mimo otrzymanego przeszczepu żyje jak w kokonie – porzucając marzenia o pracy, podróżach, wyrwania się z domu spod skrzydeł nadopiekuńczej matki.

Równolegle widzimy jej siostrę bliźniaczkę, Crystal. Ta mimo zdrowia cierpi równie mocno – jakie są przyczyny tego, że nie potrafi stworzyć dobrej i głębokiej relacji z mężem, pnie się po szczeblach kariery pomimo tego, że niszczy to jej prywatne życie? Dlaczego nie chce i nie potrafi utrzymywać kontaktów z rodziną?

Jest jeszcze trzecia kobieta, nastolatka – dawczyni serca. Poznajemy ją już po śmierci, z pamiętnika, który zostawia po sobie i który trafia w ręce Megan. Jest to początek przygody, która przynosi przełom.


Punktem zwrotnym okazuje się wspólna podróż sióstr, która jest spełnieniem marzeń spisanych w pamiętniku. Wędrówka nie tylko szlakiem pragnień dawczyni serca, ale również podróż wewnętrzna, która nie tylko zbliża do siebie kobiety, ale przynosi uzdrowienie dawnych ran, chowanych skrzętnie przez lata.

Nie będę zdradzać fabuły, bo warto poznać ją samemu. Mnie ta książka niewątpliwie ujęła pięknem opisywanych miejsc, sytuacji. Choć dla mnie jej największym atutem jest przekaz, który nie wychodzi wprost – wewnętrzna przemiana człowieka, walka o marzenia, odbudowanie relacji i wiary w to, że Bóg jest dobry.

Książka wciąga (i to bardzo!), pobudza do refleksji. Czyta się ją szybko i przyjemnie, choć dotyka też tematów trudnych i bolesnych.

 

Polecam na jesienne wieczory, zapewniam, że się nie zawiedziesz!


grafika jest własnością Wydawnictwa Dreams

Dziękuje Wydawnictwu Dreams za egzemplarz recenzencki!
Tytuł Oddać serce
Autor Lindsay Harrel
Ilość stron 368
Wydawnictwo Dreams

„Presja rówieśników. Poradnik jak żyć w zgodzie ze sobą” Jim Auer

Do naszego domu trafiła ostatnio kolejna książeczka z serii Pomocne Elfy Wydawnictwa PROMIC. Jak zawsze zaskakuje prostotą, a zarazem głębią!



Urzekły mnie słowa, które na początku kierowane są do dorosłych (nauczycieli, rodziców).



Jako mama widzę ile emocji kosztują mnie sytuacje, gdy moje dziecko jest odrzucane przez grupę, lub gdy idąc za głosem tłumu – robi rzeczy, których nie aprobuję. Z wielką nadzieją więc sięgnęliśmy po tę lekturę.

Autor pisze bardzo prosto, zaczynając od wytłumaczenia kim są rówieśnicy, jakie są rodzaje presji i czym ona w ogóle jest. Dotyka tego, że oczekiwania innych są potrzebne, dopóki prowadzą nas w dobą stronę i pomagają w rozwoju. Mówi też wprost kiedy nie należy ulegać głosowi tłumu i jakie może nieść za sobą konsekwencje uginanie zasad pod standardy i oczekiwania innych.
Ujęło mnie zdanie, nad którym długo myśleliśmy z synem:
Czasami najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić dla siebie i swoich przyjaciół, jest powiedzenie: „Nie!”.
Nauka stawiania granic w relacji z drugim człowiekiem jest trudna nie tylko dla dziecka. Każdy z nas miewa trudności w tym by mówiąc „nie”, dostrzegać też potrzeby drugiej strony. Autor mówi wprost o tym, że przyjaciele powinni brać pod uwagę swoje oczekiwania, szanować swoje uczucia. Zaznacza, że akceptacja to droga, którą należy zacząć od siebie.



Mały czytelnik otrzymuje nie tylko suchą teorię, ale również propozycje tego, co należy powiedzieć, gdy jest się do czegoś namawianym. Autor zaznacza przy tym, że stawianie granic może skutkować odrzuceniem przez grupę – choć zachęca do znalezienia osób o podobnych poglądach i byciem „jak skała”, co w rezultacie przynosi pokój serca i doświadczenie tego, że podjęło się słuszną decyzję.
Czy warto sięgać po takie lektury? Moim zdaniem zdecydowanie tak.

Wydawać by się mogło, że i bez nich można rozmawiać z dzieckiem, to prawda. Dla mnie jednak niezmierną pomocą są takie książeczki jak ta – pięknie ilustrowane, z krótkim tekstem, który pobudza dziecko do myślenia, a jednocześnie może otworzyć przestrzeń do dłuższej, szczerej rozmowy.

Nie oczekujmy jednak, że to wystarczy. Słowa uczą, a przykłady pociągają – bądźmy więc dla dzieci osobami, które nie tylko pouczają, ale pokazują jak żyć. Mnie samej lektury takie jak ta pozwalają spojrzeć na własne relacje i zatrzymać się w chwili refleksji nad tym, czy zbyt mocno nie naginam swoich zasad pod czyimś wpływem.

Zdecydowanie polecam małym czytelnikom tę serię!

Dziękuję Wydawnictwu PROMIC za egzemplarz recenzencki!
Tytuł Presja rówieśników. Poradnik jak żyć w zgodzie ze sobą
Autor Jim Auer
Liczba stron 32
Wydawnictwo PROMIC
Całość serii można znaleźć tutaj KLIK

wtorek, 8 października 2019

„O matko święta! Chrześcijańska mama od A do Z” Maja Komasińska-Moller

Gdy zaczynałam lekturę tej książki, miałam pewne oczekiwania. Wiedziałam o tym, że autorka przekopała tony materiałów źródłowych, przeczytała masę życiorysów kobiet, które przedstawiła w publikacji. Efekt mnie jednak zaskoczył…



Znam styl pisania Mai Komasińskiej-Moller. Wiedziałam więc, że będzie używać języka, który jest łatwy i dobrze przyswajalny dla laika. Nie spodziewałam się jednak, że o życiu kobiet można napisać tak, że ma się poczucie, że nie czytasz, ale realnie się z nimi spotykasz i je poznajesz. 

Taka właśnie jest ta książka – opowieści o kobietach, dla kobiet. Bez patosu, niezrozumiałych sformułowań czy języka zawiłej teologii. To opowieść od serca do serca, wprost w życiowy wir, realizm, prawdę.

Każda opowieść jest inna, jak litera w alfabecie. Każda pokazuje inną dziedzinę życia, choćby „R – Rodzina”, w którym autorka pokazuje bliżej Maryję, czy „I – Intymność”, w której poznałam bł. Marię Quattrocchi.

Kilka osób pytało mnie czy pojawiły się w tej książki takie święte kobiety, których historia dotyka mnie szczególnie. Zdecydowanie. Choć jest ich kilka, dwie urzekły mnie bardzo mocno. 

Galina Maslennikowa kobieta, która poznaje Boga przez naukę. Za swoją misję obiera walkę o nienarodzonych i jej szczera postawa kruszy serca kobiet, które chcą dokonać aborcji. Druga jest lekarką, która działa społecznie w czasie powojennej biedy. Emilia Paderewska-Chrościcka dostaje wilczy bilet za ratowanie ludzkiego życia, to jednak nie zmienia jej postawy. 

Te opowieści urzekły mnie najmocniej, choć każda z kobiet, które poznałam w opowieściach Mai Komasińskiej-Moller w jakiś sposób mnie poruszyły, czy coś pokazały we mnie samej.

Autorka opisuje nie tylko życiorysy świętych kobiet (głównie matek), ale również wplata w to bardzo głębokie, ale zarazem zwyczajne ludzkie refleksje. Nadaje to całości niesamowitego kolorytu i życiowej mądrości, a zarazem pobudza serce do głębszego przeżywania własnego życia, małżeństwa, macierzyństwa.
Z ust kobiety świeckiej, matki i żony, padają słowa, które zadziwiają głębią i ogniem miłości. Catherine pisze na przykład: „Modlitwa jest jak kobieta kontemplująca swego męża po akcie małżeńskim. Oboje leżą w milczeniu, wpatrując się w siebie”. Zadziwiające i mocne, prawda? Str. 105
Kobiety, które zobaczyłam w tej książce opisane są w sposób krótki, ale treściwy. Nie jest to długi opis jak w Żywocie Świętych. Autorka daje czytelnikowi esencję i szansę poznania świętości od strony zwyczajności, codzienności, zwykłej życiowej rutyny.
Stanisława była tam jedyną położną, warunki były dramatyczne: brakowało narzędzi, były problemy z wodą, robactwo i szczury. A jednak w tym czasie ku zdziwieniu lekarza, który zlecił wykonanie raportu na temat śmiertelności na oddziale, ani jedna kobieta i ani jedno dziecko nie zmarli w wyniku powikłań porodowych. Były to wyniki lepsze niż w najnowocześniejszych klinikach w Niemczech! Druty kolczaste otaczające obóz nie były przeszkodą dla Matki Bożej w jednym pantofelku, która otaczała troską proszących ją o pomoc… str. 121
Poznajemy kobiety żyjące na przełomie wielu wieków. Łączy je jedno – pragnienie życia blisko Boga i drugiego człowieka. Autorka spisała ich losy w sposób dla mnie niezwykły i wydawać by się mogło, że niemożliwy. A jednak.

Polecam tę lekturę bardzo, choć uprzedzam, że nie da się jej przeczytać ciągiem. Za mocno dotyka i porusza – jest jak pyszne ciacho, które zjada się po kawałku. Inaczej nie smakuje tak mocno i dobrze. Smaku dodaje też piękne wydanie, w sztywnej oprawie. Czegóż chcieć więcej?

Dziękuję Autorce i Wydawnictwu WAM za egzemplarz recenzencki!

Tytuł O matko święta! Chrześcijańska mama od A do Z
Autor Maja Komasińska-Moller
Liczba stron 240
Wydawnictwo WAM

„Duchy we śnie, duchy na jawie” Grzegorz Kapla

Kilka tygodni temu pisałam recenzję fenomenalnej książki podróżniczej Wyspy niepoliczone Tadeusza Biedzkiego TUTAJ.

Później tę książkę czytał mój mąż i zachwycał się nią jeszcze bardziej niż ja – tak mocno urzekły nas opowieści o Indonezji, choć mnie najbardziej te o dzikim ludzie Papui.

Gdy dostałam z Wydawnictwa Bernardinum wiadomość, że na rynku dostępna jest opowieść właśnie o Papuasach nie zastanawiałam się ani chwili. I to był kolejny podróżniczy nokaut!



Dwóch dzielnych i lekko szalonych podróżników- Roman Hamerski i Grzegorz Kapla. To opowieść spisana przez Kaplę w sposób dość specyficzny i oryginalny, która wciągnęła mnie od pierwszych stron, a im dalej – tym coraz bardziej!

 

Poznajemy ich podróż od podszewki, dowiadując się nie tylko tego skąd pomysł na tak szaloną wyprawę, ale również jak wyglądały jej początki – choćby biurokratyczne potyczki, warunki lotnicze budzące grozę i hotele bez prądu i ciepłej wody.

To jednak tylko przedsmak przygody, jaką zaserwował Kapla. To, co po lekturze tej książki zapadło mi w głowie najbardziej to obraz wojownika z ludu Papui. Nie tylko jego wygląd czy codzienne rytuały, ale także cała droga, jaką podróżnicy pokonali by spotkać się z tymi ludźmi – i to spotkać prawdziwie, jak człowiek z człowiekiem. To, co odczuwałam podczas lektury świetnie oddają słowa przewodnika podróżników:
Wy, Polacy, jesteście inni. Sprawiliście, że tragarze zaczęli śpiewać, bo dla nich ugotowaliście i zaprosiliście nas do wspólnego stołu. Nikt dla nich nie gotował. Dlatego zaśpiewali. Amus z wami rozmawia. A przecież na ogół, kiedy go wynajmuję, żaden z turystów nawet nie pomyśli, że on może mówić po angielsku. Że miał marzenia… Znasz jego historię. Str. 222
Taki obraz pociąga, pozwala się spotkać, ruszyć w podróż – razem z Kaplą, Hamerskim i ludźmi, których zatrudniają jako przewodnika i tragarzy. Razem z tymi, których spotykają po drodze i choć są zupełnie inni, z naszej perspektywy „dzicy”, podróżnicy opowiadają o nich z wielką fascynacją i szacunkiem. 

Kim jest wojownik? Dlaczego jeden z tragarzy musiał porzucić swoje marzenia i czy uda mu się jakoś pomóc? Jak wygląda codzienność ludu, do którego nie dociera cywilizacja i który nie ukrywa choćby tego, że nie obcy mu jest kanibalizm?
Dani nawykli są do bólu. Umieją go znosić bez zmrużenia oka i umieją go zadawać. Byli kanibalami od zarania dziejów. Potrafili wyciąć szynkę schwytanemu wrogowi, udusić ją z patatami i szpinakiem w dole do gotowania i spożyć gremialnie na oczach dogorywającej ofiary. Nie ma gorszej potwarzy… Taki duch będzie się mścił do końca świata. Str. 178
Widzimy też obraz bitwy, choć reżyserowanej na prośbę podróżników (którzy jednak nie przeżyli jej obojętnie!). Poznajemy zwyczaje pogrzebowe, codzienne życie i wierzenia – czyli coś czego zwykły europejski turysta nigdy nie doświadczy.

 

Podróżnicy opowiadają również o spotkaniu z misjonarzem, który za wszelką cenę chciał dobrze wypaść przed białymi ludźmi i o historii misji chrześcijańskich w Papui (a jest to opowieść bardzo pouczająca!).
Kiedy przybyli misjonarze, Dani uwierzyli we wszystko: w Jezusa, w poświęcenie na krzyżu, w zbawienie, w wieczne życie z duchami, bo to wszystko jest bardzo bliskie ich myśleniu, ale w jedno uwierzyć nie umieli. Że kobiety też mają duszę. Str. 101
Książka zachwyciła mnie pod wieloma względami. Była dla mnie jak wędrówka po zwyczajach, wśród ludzi, miejsc – spoglądając w oczy tym, którzy chcieli zobaczyć Papuasów naprawdę, takimi jakimi są. Bez oceny, koloryzowania, szczerze i prawdziwie.
Tu, w Baliem, ludzie wolni chodzą nago. Są wojownikami. Jeśli ktoś nosi ubranie, to znak, że nie jest wolny. Że nie ma własnych świń. Nie ma własnego domu, że w jego życiu stało się coś niedobrego. Zabłądził. Pomylił drogi. Zagubił się pośród świata i teraz, żeby przetrwać, musi być tym, kim nie chciałby wcale być, gdyby wciąż jeszcze miał wybór… str. 88
To jedna z tych książek, które czyta się bardzo szybko, ale pamięta na długo. Zdecydowanie polecam!





Dziękuję Wydawnictwu Bernardinum za egzemplarz recenzencki!

Tytuł Duchy we śnie, duchy na jawie
Autor Grzegorz Kapla
Liczba stron 288
Wydawnictwo Bernardinum – książka do nabycia m.in. u wydawcy i salonach sieci EMPIK.

czwartek, 26 września 2019

„Spowiedź: uzdrowienie duszy” Didier van Havre

Choć to sakrament piękny i bogaty w treść, jest też trudny dla wielu katolików. Lęk, wątpliwości, wstyd – to uczucia towarzyszące wielu osobom korzystającym ze spowiedzi. Jak więc do niej podejść, by spod grubej warstwy tego co nieprzyjemne wydobyć sens i piękno? O tym właśnie jest ta książka… 



Spowiedź: uzdrowienie duszy to pozycja, która zachwyciła mnie na wielu różnych płaszczyznach. Przede wszystkim przyciągnęła osoba autora, który będąc kapłanem, stara się pokazać sakrament pojednania od strony penitenta. Robi to w sposób bardzo prosty, jasny, ale i głęboki i szczery.

Didier van Havre przedstawia dwa wymiary sakramentu: działanie Chrystusa oraz działanie wiernego.



Autor odwołując się do Ewangelii wg św. Jana (J 20, 19-23) opisuje spowiedź i to gdzie ma ona swoje źródło. Mówi o mocy odpuszczania grzechów, którą Jezus dał apostołom, oraz o tym czym jest grzech i jakie skutki ze sobą niesie.

Kapłan nazywa nawrócenie źródłem wielkiej łaski – pokazuje jak wygląda droga nawrócenia, struktura sakramentu (5 warunków spowiedzi), nazywa spowiednika sędzią i lekarzem. Nie jest to jednak coś, co może budzić lęk i niechęć – wręcz przeciwnie.



Daje czytelnikowi konkretne wskazówki – opisuje bezpośrednie przygotowanie do sakramentu czyli rachunek sumienia (na końcu publikacji znajduje się również zestaw pomocnych pytań). Mówi o żalu za grzechy, który nie powinien prowadzić do samopotępienia, ale odwołania się do miłości Boga. Pokazuje jaka jest różnica między grzechem ciężkim i powszednim, wskazując również jak je traktować, by wzrastać w wierze.

Bardzo podobał mi się szczegółowy opis formy celebracji, tzn. znaczenie poszczególnych aktów spowiednika i osoby spowiadającej się. Szczerze? O wielu nie miałam pojęcia, np. dlaczego na początku spowiedzi wykonujemy znak krzyża i jakie to ma znaczenie dla sakramentu. Mówi o tym jak najlepiej zacząć spowiedź, by była dla nas bardziej owocna. Pokazuje również, że sakrament nie kończy się wraz z momentem odejścia od konfesjonału.



Pokazuje jak częsta spowiedź wpływa dobroczynnie na duszę oraz dlaczego w życiu chrześcijańskim ważne jest kierownictwo duchowe, czy jakie są skutki grzechu i wartość przebaczenia i pojednania. Autor wprost mówi o tym, że ważny jest wkład w sakrament, czyli dobre przygotowanie.

Publikacja kończy się ogólnym wzorem rachunku sumienia, propozycjami modlitw i odpowiedziami na fałszywe wyobrażenie o spowiedzi (np. spowiadam się bezpośrednio Bogu bądź chodzę do psychoterapeuty, więc nie potrzebuję spowiedzi).

Często jest tak, że po lekturze książek opisujących sakrament pokuty czuję pewien niepokój. Czasem rozważania są zbyt płytkie, innym razem wpędzające w skrupuły i niezdrowe poczucie winy. Tutaj tego nie ma! Autor zachwycił mnie tym, jak nazywając rzeczy wprost, potrafi zrobić to z miłością i głębią, która prowadzi prosto do konfesjonału – w kochające ramiona Boga.

Zdecydowanie polecam, dziękując Wydawnictwu PROMIC za to kompendium napisane ludzkim językiem, które dotyka najgłębszych pokładów duszy.

Tytuł Spowiedź: uzdrowienie duszy
Autor Didier van Havre
Liczba stron 200
Wydawnictwo PROMIC

Książkę można nabyć m.in. na stronie wydawcy TUTAJ

wtorek, 17 września 2019

„Jak stać się szczęśliwą mamą w 31 dni” Arlene Pellicane

Często jest tak, że poradniki w stylu „odmienisz swoje życie w 31 dni” omijam szerokim łukiem. Zwyczajnie daleko mi do magicznego myślenia o tym, że w jeden miesiąc można przemeblować skutecznie całe swoje życie.

Zatrzymałam się jednak ostatnio przy pewnej pozycji. Nie dlatego, że ma różową okładkę (bo nie lubię różu :)), ale dlatego, że dedykowana jest matkom. Po przeczytaniu fragmentu na stronie wydawnictwa (TUTAJ) stwierdziłam, że chcę zobaczyć co autorka ma do zaproponowania.

Lektura wciąga i intryguje. Arlene Pellicane nie powiedziała niczego nowego, odkrywczego. Jednak sposób w jaki pisze sprawił, że ta książka dotknęła głębokich pragnień i lęków, jakie przeżywam w matczynej codzienności.

Na początku zaskoczyła mnie trochę twierdzeniem, że filarami bycia szczęśliwą mamą są zdrowie, działanie, modlitwa, wytrwałość i postawa akceptacji. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem wszystko to stawało się coraz bardziej jasne i dotykające mojej codzienności.

Zdrowie to nie tylko maska tlenowa założona najpierw sobie (bo jak pewnie wiesz, udusisz siebie i nie pomożesz dziecku jeśli w przypadku awarii samolotu nie zaczniesz akcji ratunkowej od siebie), ale również nawyki żywieniowe czy aktywność fizyczna. Autorka dużą wagę przywiązuje do odpoczynku, dając kilka wskazówek jak dbać o zdrowy sen. Mówi o roli wdzięczności, niezamartwieniu się i wadze bycia we wspólnocie. Pokazuje również, że nam matkom potrzebny jest mąż i seks (ręka w górę, jeśli w to wątpisz!).


Działanie czyli dyscyplina, która działa. Jak wejść w kolejne etapy życia dziecka i odciąć pępowinę? Jakie znaczenie w wychowaniu ma konsekwencja? Dlaczego warto zwolnić i zredukować swój poziom stresu, choćby przez to, że zajmujemy się tym, co naprawdę ważne? Czym jest dobre i złe poczucie winy i gdzie może nas zaprowadzić?
Arlene Pellicane w niebywale trafny sposób mówi również o korzystaniu z elektroniki – przez dzieci i przez nas, pokazując jakimi mogą być pożeraczami czasu i niszczycielami emocji i relacji. Bardzo dotknął mnie fragment o tym, że potrzebny jest reset w życiu każdej matki i spojrzenie na siebie oczami innych – doświadczam ostatnio jak wielki to skarb!

Modlitwa czyli kilka oczywistych prawd, które tak naprawdę dotarły do mnie dopiero podczas lektury książki. Gdy dzieje się coś niepokojącego, czy nie jest tak, że sięgasz po telefon czy Google, zamiast zapytać Boga co robić? Czy wierzysz w to, że On w ogóle może dać ci jakąkolwiek odpowiedź? Jak modlić się w zabieganiu? Czy modlisz się za swoje dziecko, powierzając go Bogu, a przy okazji nie biorąc na siebie odpowiedzialności za to, czego nie możesz zmienić?
Po raz kolejny przeczytałam coś, o czym bardzo często zapominam – modlitwa jest jak wektor. Nawet ta krótka, rzucona w pędzie życia może przekierować moje myśli na inne tory. Moje matczyne serce po raz kolejny usłyszało, że moje dzieci są chronione przez Boga (autorka opisuje tutaj wypadek z udziałem swojego syna, który wyglądał bardzo dramatycznie, a skończył się na kilku siniakach). Sama doświadczam tego, że w niewyobrażalny dla mnie sposób Pan Bóg chroni mnie i dzieci. Tak często o tym zapominam i potrzebuję słyszeć o tym wciąż na nowo!



Wytrwałość. Wierzysz w to, że jesteś dzielna – nawet wtedy, gdy chowasz się przed własnymi dziećmi w łazience? Nie wiem jak autorka to zrobiła, ale pokazała mi palcem moją nadopiekuńczość, mówiąc jednocześnie, że mogę nią krzywdzić. Dzieci muszą nauczyć się stawać do walki, w przeciwnym razie nie będą potrafiły żyć w społeczeństwie. Jak to zrobić? Odsyłam do książki.
Bardzo mocno dotknął mnie rozdział mówiący o przykrych komentarzach, które słyszymy – od własnych dzieci, czy od innych ludzi.
Gdy zatem następnym razem poczujemy, że kurczymy się w sobie za sprawą krytycznych komentarzy jakiejś nieprzychylnej nam mamy, padnijmy na kolana. Poprośmy Boga, by pomógł nam przebaczyć tym, którzy nas ranią, i brać sobie do serca tylko te uwagi, które są sensowne i pomocne. Starajmy się o dobre, czułe serce, które jednak pozostanie nieczułe na bezmyślne ciosy. Str. 212
Autorka mówi o wadze śmiechu. Przypomniała mi się pewna historia z udziałem mojego syna. Powiedział: „jesteś ogromnym skarbem! Taka duża i takkka gruba”. Mogłam się obrazić, mogłam też się śmiać. Zrobiłam to drugie i do tego zachęca też Arlene Pellicane. Kobieta zachęca również by szukać wsparcia u bardziej doświadczonych mam (jakie to cenne i ważne!), mówi by wychowywać dzieci do dorosłości, dając odczuć konsekwencje własnych wyborów.

Akceptacja, czyli kilka słów o tym, że mąż jest ważniejszy niż dzieci oraz o tym, że te drugie nie powinny decydować o celu rodziny. Twarde są słowa by nie być natarczywą i zbyt angażującą się, ale czy tak naprawdę nie o to chodzi by wychować dziecko do życia?
Autorka bardzo konkretnie, rzeczowo pokazuje co można i warto robić z dzieckiem by stworzyć z nim głębszą więź (np. wspólny posiłek bez ekranów, mniej zajęć planowych – więcej swobody w działaniu). Mówi także jak ważne jest to by dbać o swoją rozrywkę i przyjemność.
Kobieta zachęca również do służby innym – nie tylko po to by dać przykład własnemu dziecku, ale także samemu wzrastać. Pokazuje przy tym jak niemożliwa misja może stać się zwycięska, gdy podejdziemy do niej z Jezusem.
Rozważanie o akceptacji kończy niczym innym jak syndromem opuszczonego gniazda – mówiąc wprost, że bogata mama to ta, która potrafi wyposażyć dziecko w łaskę wiary.




Nie jest to lektura trudna, ale bez wątpienia jest wymagająca. Stawia wiele pytań, na które nie ma łatwych odpowiedzi. Konfrontuje nas z naszymi brakami, ale nie stawia w centrum dziecka. Pokazuje matkę i to, jakie jest jej serce, codzienność, zmagania.

Czy polecam? Bardzo! Bez względu na staż – każda mama może w tej lekturze odnaleźć kawałek siebie.

Dziękuję Oficynie Wydawniczej VOCATIO za egzemplarz recenzencki!
Tytuł Jak stać się szczęśliwą mamą w 31 dni
Autor Arlene Pellicane
Liczba stron 328
Wydawnictwo Oficyna Wydawnicza VOCATIO