piątek, 7 grudnia 2012

zwyczajność

Gdy zwyczajność staje się walką to nic nie jest tak proste jak wcześniej. Słonko mniej świeci, a radość ucieka razem z niemiłym spojrzeniem czy gestem. Jesteśmy pod ciągłym ostrzałem mocnej artylerii - świadomi czy nie, łatwo nie jest i nie będzie. Choć każdy ma swoją biedę i jego bieda jest dla niego największa to nie umniejsza to bólu jednostki. Tak to już jest - jesteś inny, potrzebujesz czegoś - to odpadasz z gry. Nikt nie potrzebuje u siebie słabego ogniwa. Słabość nie jest w cenie.... A ja? Jestem słaba i nie będę zmieniać tego na siłę. Wielu rzeczy nie zrobię by spodobać się ludziom - sory, ale mam już swojego Boga... Drugiego nie potrzebuję.

środa, 7 listopada 2012

Gwar

Jak ciężko jest usłyszeć ciszę... Właściwie, gdy o niej MÓWIMY ona znika. Jak ciężko dostrzec jej wagę, znaczenie, przydatność. Jak ciężko...


W monotonnym i rozpędzonym biegu życia zgubiłam ją, zgubiłam ciszę. Przyszła teraz, towarzyszka choroby, która zmusiła do odizolowania się od ludzi i dźwięków. Przyszła nieoczekiwanie i zajęła całą przestrzeń. Przyszła i zaczyna się panoszyć robiąc sobą rewolucję.


Cisza przyszła wraz ze spychanym w głąb lękiem i obawom. Nie chcę dotykać ich na co dzień - przecież jest wtedy tyle do zrobienia. Nie można mi przecież być słabym w codzienności, bo to oznacza porażkę, wypada się z gry o codzienność lepszą niż jest, o zachowanie stołka w miarę spokojnej i stabilnej codzienności.


Kto niczym nie ryzykuje, ten nic nie traci. Kto ryzykuje, może stracić wiele. Cisza, która przyszła i robi rewolucję. Czy ją przyjmę czy zagłuszę? Jeszcze nie wiem...

http://www.youtube.com/watch?v=1HpfSVL1tp4

sobota, 13 października 2012

z dziennika żony, strona 2

Kochajcie się wzajemnie, lecz niech wasza miłość nie stanie się więzieniem - niech będzie raczej morzem falującym od brzegu duszy do brzegu. Napełniajcie wzajem wasze kielichy, lecz nie pijcie z jednego kielicha. Dzielcie się chlebem, lecz nie jedzcie z jednego bochenka. Śpiewajcie, tańczcie i bądźcie radośni, lecz niech każde z was będzie samo, jak same są struny lutni, choć każda drga tą samą muzyką. Bądźcie razem, lecz nie nazbyt blisko, albowiem filary świątyni stoją oddzielnie.(Kahlil Gibran)
Usłyszałam te słowa przeszło rok temu. Dziś powracają jak delikatna melodia łagodząc struny zadarte przez ludzi... Łagodzą spojrzenie, myślenie, ocenianie. Dają pewność, że jestem na dobrej drodze... Dobrze słyszeć i czytać mądre słowa...

środa, 10 października 2012

z dziennika żony, strona 1

Wypadły pożółkłe kartki z kalendarza życia. Bezpowrotnie minął czas przygotowań do ślubu, wesela, złożenia jednej z najważniejszych obietnic w życiu. Została codzienność. Ta radosna i ta monotonna z katarem i brudnymi skarpetkami w tle. Jak dobrze jest żyć u boku męża wiedzą ci, którym żyje się tak jak mnie. Jak dobrze jest budzić się co rano obok ukochanej osoby z pewnością, że ten czas nie jest na niby, że to nie minie. Realność codzienności dociera w kolejnych sytuacjach, podpisach nowym nazwiskiem, przedstawianiem się nim w pracy, u lekarza, w podawaniu go i nowego adresu bliskim znajomym. Dobrze jest doceniać sytuacje, które są niby codziennością, niby zwyczajnością bez wyrazu. Pewna bliska mi osoba była ostatnio na wycieczce w moich rodzinnych stronach. Stilo, latarnia, plaża gminy Choczewo, w której przeżyłam 20 lat :) mały powrót do moich pożółkłych kartek, które mimo iż wypadły czasem odnajdują się w stercie niewypranych skarpetek i posmarkanych chusteczek - odnajdują się w codzienności. Jak dobrze jest być żoną takiego męża jak mój...

piątek, 7 września 2012

cisza....

ciszo, świat przed tobą ucieka
widzę miliony plakatów, reklam, krzykliwych zdjęć
widzę ludzi
gdzieś biegną, czy wiedzą gdzie?
widzę siebie, ale jak przez mgłę
bo ja tu chyba nie pasuję
wyłączyłam radio, telefon, telewizor
ja milczę
a świat krzyczy
ciszo, czy ty wydajesz się ludziom niepotrzebna?
dlaczego oni tak bardzo się ciebie boją?
dlaczego krzyczą by cię nie słyszeć?
dlaczego ja chcę zostać z tobą??

śmietnik

Znaleźć Kogoś, czas i miejsce
By wyrzucić z siebie cały ból
By nie patrząc na przeszkody i bariery
Zacząć wykrzykiwać Prawdę
By nie patrząc na otoczenie
Być sobą
Od początku do końca
Tylko sobą

Narkotyczny głód
Pragnienie od początku do końca
Myśli niepoukładane
Całość

A życie trwa
Nie dać wyrzucić się na śmietnik
Nie dać sobą gardzić

Żyć?

czwartek, 6 września 2012

dziennik narzeczonej, strona piąta

Jak to się stało, że nie pisałam długo w mój pamiętniczek narzeczonej nie wiem sama... Właściwie wieczór panieński, a właściwie Paulinka - ona się o to upomniała - więc będzie :)

Co czuje kobieta, która za 9 dni stanie przed ołtarzem z mężczyzną, którego kocha?
Ja czuję wolność... Wolność wyboru, radość, pewność, że jestem na dobrej drodze.

Ostatnio często dziękuje Panu Bogu za pewnego człowieka, którego bardzo lubię i szanuję. Powtarzał mi kilka razy, że nie warto przejmować się drobiazgami, że nie warto się przemęczać, że najważniejszy jest sakrament. Posłuchaliśmy :) Cztery dni temu udało się nam załatwić ostatnią ważną sprawę i mamy dwa tygodnie na to by nie biegać, by się zatrzymać, przytulić do siebie samych, ukochanej osoby i Pana Boga... Słowa tego człowieka, na swój sposób jednego z niewielu autorytetów dla mnie sprawiają, że ta wolność daje pokój. Zatrzymuje na czymś co istotne. Dziękuję bardzo, Ojcze... :)

Tak poza tym... nie pytajcie jak to jest z perspektywą wyjścia za mąż, bo nie wiem :) nie dociera do mnie, że to już za 9 dni, że ten czas tak szybko minął... Że życie mija...
Z narzeczeństwa niewiele zostało nam czasu, ale całe życie przed nami. Bardzo chciałabym by nasi Przyjaciele byli jego nieodłączną całością, również gdy opuścimy Trójmiasto...

Jako narzeczona pewnie już tu nie napiszę, ale obiecuję odezwać się jako żona...

Być
tam gdzie emanuje miłość, a nie nienawiść

Tam
gdzie ciśną tłumy, ale przyjmują bez kolejki

Być
tam gdzie noc nie jest ciemna

A
dzień nie jest trudem istnienia

Być

Wtulić
się w ramiona Boga

Być

czwartek, 19 lipca 2012

Miejsce i Czas

Na wszystko jest czas
Wszystko ma wyznaczone granice
Wszystko ma swój cel

Jeżeli Pan domu nie zbuduje,
na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą.
Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże,
strażnik czuwa daremnie.

Psalm 127

Jest takie miejsce, do którego zawsze wracam z pokojem serca, z sentymentem. Nawet pół godziny tam sprawia, że czuję się wypoczęta, zdrowa, skierowana w odpowiednią stronę.Gdy byłam tam ostatnio zobaczyłam GO. Stał w centrum, oświetlony małą lampką, zamknięty w złotym naczyniu... Ale powalił mnie na kolana...
W tym miejscu mogę NIM oddychać, czuję nie tylko las... Czuję, że ON jest ze mną, bardzo blisko...
Chcę przeżyć tam najważniejsze chwile swojego życia. Chcę je przeżyć z NIM.

Są tacy ludzie, którzy ubierają moją duszę w dostojność. Zdejmują ze mnie ból, tęsknotę, prowadzą przez żałobę w swej miłości i delikatności... Są ludzie, którzy walczą pomimo...

Dziękuję JEMU za nich i za Matemblewo. Dziękuję za oddech, za życie...

piątek, 1 czerwca 2012

ŁZA

Samotna łza
Niezauważona i znieważona
Uderzona pięścią wycelowaną w twarz
Zabita, odebrano jej miłość, godność, imię
Bezosobowa łza
Bezimienna
Bezuczuciowa
Łza...

Tyle sobie opowiedzieć by stać się jedno
Spotkanie serc
Spotkanie łez
Przytulenie policzków
Nadanie imienia temu co dotąd nienazwane

Zło i agresja
Czułe przytulenie

Łączenie bez słów
Rzucenie do stóp swoją cichą obecnością
"Wystarczy byś był, nic więcej... Tylko byś był, nic więcej..."

tęcza

Słońce
Wiatr

Deszcz
Tęcza

Kolory
Czerń

Życie
Śmierć

Nikt nie pytał czy chcę. Nie zapytał czy czuję. Nie zapytał czy potrzebuję. Nie zapytał na ile mnie stać. Przyszło samo razem z granicą wytrzymałości. Przyszło od niechcenia i nie zostało przepędzone, więc zostało. Przyszło. I zostało. A teraz odejść nie chce, choć kto wie co się jeszcze zdarzy...

wtorek, 24 kwietnia 2012

On

Gdyby nie On ciężko byłoby mi teraz...
Problem goni problem. Sytuacje, gdzie pewna osoba pozwala sobie deptać moje wewnętrzne podwórko. Kolejne informacje od lekarza o zmianie leczenia. O wynikach badań, z powodu których rozpłakałam się w ramionach Z...

Został mi teraz tylko ON... Wszechmogący Boże - dziękuję Tobie za to, że Ty jesteś moim Tatą!!!

http://www.youtube.com/watch?v=Ces9MnyHzLs

sobota, 17 marca 2012

:)

Tych, którzy znają mnie osobiście i tych, którzy tylko z tego miejsca proszę o duchowe wsparcie :)
Za pół roku ślub (ten czas ucieka nam jak szalony...), a chcemy się do niego dobrze przygotować.
Proszę też o wsparcie byśmy podjęli dobre decyzje - odnośnie mojego powrotu na studia, miejsca zamieszkania po ślubie i kilku innych spraw, które toczą się teraz...
Z góry dzięki :)
Wasza Madzia

diament


Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga. Nie będą więcej mówić o tobie "Porzucona", o krainie twej już nie powiedzą "Spustoszona". Raczej cię nazwą "Moje w niej upodobanie", a krainę twoją "Poślubiona". Albowiem spodobałaś się Panu i twoja kraina otrzyma męża. Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę, tak twój Budowniczy ciebie poślubi, i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje. Na twoich murach, Jeruzalem, postawiłem straże: cały dzień i całą noc nigdy milczeć nie będą. Wy, co przypominacie wszystko Panu, sami nie miejcie wytchnienia i Jemu nie dajcie spokoju, dopóki nie odnowi i nie uczyni Jeruzalem przedmiotem chwały na ziemi. Przysiągł Pan na prawicę swoją i na swe ramię potężne: Nigdy już nie dam twojego zboża nieprzyjaciołom twoim na pokarm. Cudzoziemcy nie będą pili twego wina, przy którym się natrudziłeś.
(Księga Izajasza 62, 3-8)

Być prześliczną koroną w czyiś rękach
Poznać swoja wartość
Zawodna ludzka miłość
Nie dostrzega diamentów
Jeśli nie należą do niej

Marzenia
Pragnienia
Ocalenie
Szczęście

Niepewność
Lęk
Przyzwyczajenie
Marazm

Dać swoje zboże odpowiedniej osobie
Dać siebie tam gdzie przynosi to owoc
a nie ból
Dać siebie wtedy gdy przyjdzie na to pora

Dać siebie
Znajdując swoje ja

sobota, 11 lutego 2012

okno

Patrzysz na mnie ze swojego okna
Wydaje ci się, że widzisz wszystko
Wydaje ci się, że podglądając mnie poznajesz
Moje uczucia, myśli, troski

Nie wiesz jednak
Że mój szaleńczy taniec
Przypominający ci
Radość, Miłość, Spełnienie
Jest tak naprawdę danse macabre

Patrzysz na mnie ze swojego okna
Podglądasz co wieczór
Wydaje ci się, że mnie znasz

Nie wiesz o mnie nic.
Dopóki nie zapukasz do moich drzwi
...

wtorek, 31 stycznia 2012

ciało i dusza...cała ja

"Wierzę, że jestem istotą duchową, która ma doświadczenia natury fizycznej. Nie jestem bytem fizycznym z jakąś warstwą duchową w postaci dodatku. Mam sfatygowane, groteskowe ciało. Do noszenia drogocennej duszy używam walizki z supermarketu. Ciało jest tylko przejściowe. To nie ciałem jestem - tak tylko w tej chwili wyglądam, co nawiasem mówiąc, jest trochę nie fair. Mogłabym być przecież równie dobrze wysoką blondynką i jak się dostanę na tę drugą stronę, nie omieszkam o tym napomknąć".

tak mówi o sobie Ainslie - kobieta chora na raka piersi, jedna z bohaterek książki "Niezłomny duch" Karen McMillan. 

Cytuję ją, bo mnie urzekła... Tak jak wielu innych bohaterów tej książki. Stając twarzą w twarz z nowotworem opowiadają o swoim życiu. Na początku miałam pewne obawy przed czytaniem tej książki... Bo rak kojarzy mi się z bólem, udręką i śmiercią. Czymś czego panicznie się boję - myślę, że wielu z nas się tego boi...
Gdzieś czytając tę książkę nachodziły mnie różne refleksje - że wielu siłę daje rodzina, wiara w Boga, przyjaciele... 
Pomyślałam też o tym co czułam te dwa lata temu, gdy lekarze postawili mnie przed faktem nieuleczalnej (po ludzku nieuleczalnej...) choroby. Szybko nauczyłam się z nią żyć, bo o niej mówiłam ludziom, bo się poskarżyłam, wygadałam i szybko przyszła akceptacja tej "innej" sytuacji. Codzienne branie leków zaraz po przebudzeniu stało się tak naturalną sytuacją jak pójście rano do toalety...
I teraz, kiedy pojawiły się kolejne trudności było mi chyba łatwiej. Nie wiem jak inne kobiety zareagowałyby na wiadomość o tym, że mogą mieć bardzo poważne problemy z poczęciem. Szczególnie te kobiety, które o tym potomstwie marzą, a ja przecież za 228 dni wychodzę za mąż :)
Nieodparcie przychodzi mi do głowy to, że "prawda wyzwala". Postanowiłam przyjąć chorobę jako część mojej codzienności - inne kobiety się malują co rano, ja łykam piguły. :) Mówienie o tym może drażni ludzi wokół mnie - nikt wprost mi nigdy nie powiedział, że się nad sobą użalam, że mam nie mówić o swojej chorobie - ale nie wiem czy ci ludzie tak nie myślą. Ale - tak naprawdę to jest ich problem... Coraz częściej uświadamiam sobie, że będę prawdziwa tylko wtedy, gdy będę i duchem i ciałem. Moje ciało nie jest idealne, nie będę ukrywać tego przed światem by mnie akceptował jeszcze bardziej. Wierzę, że prawdziwi przyjaciele zostaną, nawet kiedy będę smęcić do północy...
A gdy pójdę już na drugą stronę nie omieszkam nie napomknąć, że moje ciało nie było bombowe - Jemu też nie będę ściemniać z udawanym uśmieszkiem. 
Czasami myślę jak wiele tracimy na tym, że za wszelką cenę walczymy z naszymi niedoskonałościami... Oczywiście nie mówię tu by się poddać chorobie i z nią  nie walczyć, czy by nie walczyć z wadami swojego charakteru. Ale czy nie skupiamy się na tym za bardzo? Czy zamiast śmiać się zwyczajnie nie jesteśmy ponurakami, którzy za wszelką cenę chcą być super fajni w oczach innych?

Niech mnie mój szef oskarży o plagiat :), ale też sobie kiedyś nakleję na drzwi: "jeśli chcesz się do mnie uśmiechnąć, to możesz wejść". A co mi tam - przecież m.in. za to go lubię :)
Uśmiech wędruje bardzo daleko, szczególnie ten, który emanuje z człowieka mimo jego trudności...
Więc - uśmiech proszę!

rozpacz

"Rozpacz jeszcze w innym sensie, bardziej określonym, jest chorobą na śmierć. W rzeczywistości wcale tak nie jest, aby się umierało z tej choroby, aby ta choroba kończyła się śmiercią cielesną. Przeciwnie, męką rozpaczy jest, że nie można umrzeć. Podobne jest to do stanu konającego, który męczy się, a umrzeć nie może. Być chorym na śmierć, to znaczy nie być zdolnym do śmierci, ale nie chodzi tu o nadzieję życia - nie, beznadziejność polega na tym, że człowiek nie ma ostatniej nadziei, nadziei na śmierć. (...) Umrzeć - to znaczy, że wszystko minęło, a umrzeć śmiercią - to znaczy przeżyć doświadczenie śmierci, a jeżeli to doświadczenie możliwe jest choć przez jedną chwilę, to można je przeżywać wiecznie."

Søren Kierkegaard Choroba na śmierć

sobota, 7 stycznia 2012

dziecko

Wysłuchajmy tego, co mówi nam dziecko ukryte w naszej duszy. Nie wstydźmy się go. Nie pozwólmy, aby się lękało, że jest samotne, bo nie dociera do nas jego głos.
Bodaj raz dajmy mu szansę, aby pokierowało naszym losem. To dziecko wie dobrze, jak każdy dzień może się różnić od drugiego.
Sprawmy, aby poczuło się znowu kochane. Sprawmy mu przyjemność, nawet jeśli wymagałoby to od nas postępowania, od którego odwykliśmy, które może uchodzić za śmieszne w oczach innych ludzi.
Pamiętajcie, że mądrość ludzi jest szaleństwem w oczach Boga. Jeśli posłuchamy głosu dziecka, które mieszka w naszej duszy, oczy nasze znowu nabiorą blasku. A jeśli nie utracimy więzi z tym dzieckiem, to nigdy już nie utracimy więzi z życiem.
zaczerpnięte z "Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam..." Paulo Coelho

P.S. Wiem, że cześć moich wiernych gości czeka na moje "autorskie" wpisy, proszę jednak o cierpliwość i wyrozumiałość. Jestem na takim etapie, że nie potrafię opisać tego co we mnie, bo jest zbyt trudno, zbyt dużo, zbyt wiele niewiadomych. To co umieściłam powyżej - odzwierciedla mój obecny stan... Dobrze, że mamy książki :)))