piątek, 21 października 2011

Cisza...


Chcę ciszy.  Tego przytulenia do twarzy cichego powiewu wiatru, promienia słońca. Chcę ciszy, która utuli mnie do snu i nie pozwoli zbudzic się aż do rana. Chcę ciszy- świętego spokoju nicnierobienia i trwania sercem przy sercu. Chcę ciszy, która ukoi rozkrzyczane serce, która pokieruje mój ster w odpowiednią stronę. Niech cisza gra melodię mego życia...

Pociąg


Jadę pociagiem życia. Udało mi się zdobyc miejsce przy oknie, choc raz... Ale czy to jest to czego chciałam? Widzę świat, obraz cudu, miłości, bogactwa, biedy, śmierci, bólu. Widzę to wszystko jak przez mgłę. Staję na jakiejś stacji... Dziecko macha i płacze... Traci kogoś bliskiego, coś mu odebrano...
Jadę dalej i zachwycam się widokami by za chwilę spojrzec na płonący las - jest jak dusza, która płonie, która próbuje się w ogniu, która cierpi. Jest jak moja dusza...
Im dłużej jadę tym bardziej pytam o cel tej podróży. Dokąd, z kim, po co, czy warto? I nadal nie znam odpowiedzi...

piątek, 14 października 2011

Ania i wolność...

Jakiś czas temu trafiłam na bloga Ani... Młodej, 31-letniej dziewczyny walczącej z chorobą nowotworową... Każdy wpis budził we mnie podziw i wdzięczność - za Anie, jej świadectwo i za to jak bardzo uczyła mnie dystansu do mojej choroby i do tego, że można ŻYĆ pomimo tego, że ciało nie pozwala normalnie funkcjonować... Moja choroba to był pikuś  - i to dzięki niej również rozumiałam...

Wczoraj na mszy DA modliłam się za Anię i jej męża Rysia. Wiedziałam, że jest źle - Ryś pisał jak ciężko i jak trudno jest wspierać żonę i w jakim Ania jest stanie. Modliłam się za nich oboje. Dziś wiem, że Ania wczoraj odeszła. Zasnęła dla nas... Z jednej strony żal i gorycz, z drugiej...nadzieja. Wierzę, że to co Ania głosiła (śmierć jest tylko kolejnym etapem...) jest prawdą. Wierzę, że będzie żyła jeszcze długo w nas.

andzia-i-nieborak.blog.onet.pl



Warto wejść na tego bloga i poczytać ... o życiu. Bo ta kobieta naprawdę żyła. I ja jej za to właśnie dziękuję.

niedziela, 9 października 2011

Bieg slalomem

Biegnę slalomem swojego życia. Biegnę choć to maraton i wiem jak bardzo mnie wykańcza. Ale postanowiłam, że  nie zrezygnuje z walki w tym biegu - nie tym razem.
Biegnę i ślizgam się na zakrętach. Znowu się przewróciłam, obiłam sobie nogi. Nie mam siły już biec, wszystko boli tak potwornie, że czuję każdy swój ruch. Ale chcę biec - nie zatrzymuj mnie. Ktoś rzucił mi ręcznik bym otarła sobie twarz. Chciał dobrze. Ale zrobił to tak niefortunnie, że ręcznik upadł mi pod nogi, przewróciłam się zaplątawszy się o niego. Czuję ból.
Potem rzucono mi butelkę z wodą. W końcu chwila wytchnienia. Strumienie żywej wody popłynęły mi po twarzy, ludzie mówią, że zachowuję się jakbym była zakochana. Bo jestem... W strumyku żywej wody.
Biegnę dalej. Coraz bardziej doskwiera mi skwar- parzy, piecze, swędzi... Mam juz dość, padam na kolana. Klęcząc czuję jak wracają mi siły - może to jest najodpowiedniejsza poza dla zmęczonego biegacza?

sobota, 8 października 2011

z czwartej strony dziennika narzeczonej..

Dziecko, autobus, droga, ścisk

Kobieta i jej wzrok - pełen pogardy

Słońce, chmury, piorun

Życie

I tak z dnia na dzień

Katalog spraw do załatwienia

Zlecenia

Maile

Bezosobowość

Intymność zginęła, umarła w tłoku

Spraw

Ludzi

Myśli

Dzień budzi się...pocałunkiem


do posłuchania: http://www.youtube.com/watch?v=2ZQS7INPDP4&feature=relmfu