środa, 28 maja 2014

Zauroczenie?

Gdy wracałam dziś z krótkich zakupów z Jaśkiem pewna starsza pani zajrzała mi do wózka i z wyrzutem powiedziała:
- A gdzie czerwona wstążka? Zauroczą pani dziecko.
- On jest tak uroczy, że nic mu nie grozi - odp żartem.
Na co zbulwersowana już troszkę pani zaczęła mi wmawiać, że czerwona wstążka jest niezbędna, że zauroczenie to poważna sprawa itd...
Ja jej na to, że nie wierzę, że czerwona wstążka jest w stanie pomóc mojemu dziecku i że nie wierzę w takie rzeczy, bo jestem katoliczką.
- Ja też jestem katoliczką i co z tego? Co to zmienia? - powiedziała.
- Jak dla mnie zmienia, bo skoro jestem katoliczką to wierzę w Jezusa, a nie w pomoc wstążki. Ja nie potrzebuję czarodziejskich sztuczek, bo Bóg jest silniejszy niż zauroczenia, wstążki, przesądy. Jezus rozwala to wszystko na łopatki - tym razem stwierdziłam już poważniej.
- Ale wstążka musi być! - twardo obstawiała starsza pani.
- To chodźmy do naszego proboszcza i go o to zapytamy - zaproponowałam.
I na tym historia się kończy, gdyż pani wymiękła twierdząc, że jestem nawiedzona. Nie powstrzymując uśmiechu poszłam w swoją stronę myśląc kto tu jest bardziej nawiedzony... Biedni ludzie, ehhhh...