niedziela, 14 stycznia 2018

Uwierz w siebie!

„Uwierz w siebie, jak wierzy w Ciebie Bóg” to książka, która nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia w pierwszym momencie. Obejrzałam okładkę, pomyślałam „tandetny poradnik” i odłożyłam na półkę. Biję się w pierś! Dawno nie pomyliłam się tak w osądzie czegokolwiek.

Książka wygląda niepozornie – prosta okładka (choć zdjęcie stóp baletnicy przyciąga wzrok), w środku przejrzysty podział na rozdziały. Pomyślałam, że to książka, którą można dorzucić do działu „przeciętne”.

Tym bardziej dotykało mnie każde kolejne zdanie. Gdy nie spodziewasz się już niczego dobrego, a tutaj pojawia się skarb, który wciąga coraz bardziej… Czytałaś kiedyś książkę z uśmiechem i łzami na zmianę? Otwierałaś usta ze zdziwienia widząc jak mogą ułożyć się ludzkie losy? Ta książka przyniosła mi masę niespodziewanych reakcji. Powaliła na łopatki dając kopa, łzy, refleksję. Wydawnictwo eSPe – przepraszam, nigdy już nie śmiem oceniać Waszych książek po okładce!
Lektura książki trafiła na okres między świąteczny. Pomyślałam, że to dobry czas na książkę, która ma wiele rozdziałów – wiedziałam, że często będę przerywać czytanie i odkładać ją na później. Okazało się to błogosławione w skutkach – miałam czas na to by „przetrawiać” treści. A materiału do rozważań nie brakowało…
Na tym polega działanie negatywnych myśli i przekonań: utrzymują nas w stanie przerażenia. Obawiacie się, że ktoś was zrani, zobaczy, zawstydzi lub uciszy, bo jesteście mniej warte niż cała reszta świata. Te myśli są bezlitosne. Nie spoczną, zanim nie znajdą najbardziej czułego miejsca: urody, uroku, inteligencji, seksualności czy odwagi. Kiedy krytyka trafia na podatny grunt, zapuszcza korzenie. Zanim się obejrzymy, już tkwimy w mackach ośmiornicy, która w dużej mierze nami steruje. Dziewczyny, mówiąc krótko i węzłowato: nie możemy pozwolić, żeby te myśli nami rządziły. Możemy odzyskać wiarę w siebie, którą nam skradziono. Możemy żyć inaczej.
(str. 30)
Zacytowane słowa są dla mnie kwintesencją tej pozycji. Autorka opisuje swoje życiowe zawirowania i drogę jaką musiała pokonać by stać się kobietą pełną życia i wiary w siebie.
Jej losy nie były łatwe – samotnie wychowywała dwóch małych synów, gdy niespodziewanie zmarł jej mąż. Lęk o życie swoje i dzieci zakorzenił się w niej tak mocno, że bardzo długo walczyła o odzyskanie równowagi.
Zaczyna niepozornie – od wspomnienia z czasu wczesnej szkoły podstawowej, gdy jej nauczycielką była pani Paskuda – kobieta, która zniszczyła w autorce pewność siebie i którą wprost nazywa prześladowcą z przeszłości. Mówi o tym jak ważne jest poznanie takich miejsc i ludzi, którzy odebrali nam pewność siebie. Nie po to by ponownie cierpieć, lecz odzyskać co nam odebrano. Jak? Warto sięgnąć do rad i zadań proponowanych przez Tricie (każdy rozdział kończy się zadaniem zatytułowanym „krok naprzód”). Kobieta wspomina również o tym, że warto znać swoją tożsamość, w niesamowity sposób mówi o tym by doceniać swoją urodę (napisała wzruszający list do Boga dziękując Mu za każdy aspekt swojej urody. Za każdy!). Proponuje czytelniczce również by usiadła przy stole dla bystrzaków, czyli dostrzegła swoją intelektualną wartość oraz nie pozwalała na to by rządzili nią krytycy. Niesamowicie poruszyła mnie tutaj jej opowieść o tym jak atakowano ją internetowym hejtem, zobaczyłam coś co mnie samej jest bardzo bliskie.
Dziewczyna, która wierzy w siebie, starannie sama dobiera tych, których słucha, i z pewnością nie pozwala rządzić krytykom. Nie każdy ma decydujący głos i z pewnością nie każdy ma miejsce przy stole.
(str. 83)
Dlaczego warto lubić swoje towarzystwo i bycie samemu nie oznacza samotności? Co autorka chowa do sekretnych pudełek? Nie powiem – dla mnie były to treści odkrywcze, polecam poszukiwania odpowiedzi na własną rękę…
Pisarka porusza również temat smutku, mówiąc o tym, by pozwalać sobie na niego na tyle, na ile jest potrzeba.
Dziewczyna, która wierzy w siebie, pozwala sobie na smutek tak długo, jak trzeba. Czuje to, co czuje, po prostu dlatego, że to właśnie czuje. Nieważne, czy to ma sens dla innych; to nie do nich należy objaśnianie ani naprawianie waszych uczuć. Znajdźcie w swym życiu ludzi, którzy naprawdę mają cierpliwość, zrozumienie i miejsce dla waszego smutku. Zaproście ich do stołu. Nawet jeśli to oznacza kolację tylko we dwoje. Wysiądźcie z karuzeli świata i dajcie sobie czas, żeby czuć. (str.107)
Szkoda, że nie przeczytałam tych słów półtora roku temu, gdy walił się mój świat. Dziś jestem inną kobietą, zrobiłabym tak jak radzi Tricia.
Przyjmuj każdy dar z otwartymi rękami, rozsiewaj wokół siebie życzliwość, wyznaczaj jasne granice, uwierz w siebie jako dobrą matkę (o tak! Tak bardzo mi tego potrzeba…), angażuj się i bądź obecna, nie reaguj gwałtownie i nie omijaj szansy dwukrotnie z rzędu. Odczuwaj nadzieję mimo lęku, znajdź miejsce na wdzięczność, zaszczepiaj wiarę w siebie u innych – bądź gotowa by żyć. Jak tego dokonać? Zacznij od lektury książki – być może poczujesz to co ja. Dziś bardziej niż przed lekturą wierzę w siebie, jestem otwarta na to co jeszcze może się zmienić i staram się żyć tak jakby chciał tego dla mnie Bóg – ten, który stworzył mnie cudownie, bez skazy. Zapraszam w tę podróż również Ciebie…

Link do książki na stronie Wydawnictwa TUTAJ

Tytuł: „Uwierz w siebie, jak wierzy w Ciebie Bóg. Jak zyskać poczucie własnej wartości z pomocą Bożej łaski”
Autor: Tricia Lott Williford
Wydawnictwo: eSPe
Liczba stron: 237
Cena: 34,90 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co czujesz...